Pozytywnik: Strzała amora

Rzadko mi się to zdarza... Ale wczoraj się zdarzyło.
Wyszłam ze znajomymi. I przez sporą część "wyjścia" siedziałam przy stoliku, skulona, przytulona do ściany, objęta wpół, trzymając się za brzuch. Bo tak mnie bolał... ze śmiechu :)
A wszystko to za sprawą pewnego pana i pewnych innych panów, znajomych znajomego znajomego...
To znaczy.

Siedzimy grzecznie. Osób pięć. Trzy niewiasty i dwóch panów. Stolik obok - sami panowie. W pewnym momencie ktoś rzuca hasło: "idziemy zapalić"? No to wszyscy wstajemy i idziemy. Stoimy przez lokalem i nagle do jednego z "naszych" panów (nazwijmy go panem T) podchodzi pan od "tych innych"(niech będzie pan A). Bo się znają, bo co tam u Ciebie, bo "ostatnio chyba ci się przytyło" (ku uciesze wszystkich).
Po chwili pan A znów podchodzi, tym razem już nie sam, ale z jeszcze innym osobnikiem.
Ten osobnik ma być posłańcem i chce coś "przekazać". Nie od siebie, od kolegi, który "jest nieśmiały".
I to będzie do jednej z pań. Ale nie, nie powie której. I patrzy się na nas wszystkie. I my już mamy rozkminę. Bo może zaraz poleci jakiś chamski tekst. Zaraz ktoś się czegoś czepi. Bo jest sobota wieczór, ludzie są "po piwie" i różne rzeczy mogą się zdarzyć.
Ale wiadomość brzmiała: "Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, czy mam przejść drugi raz?".
Reakcja mogła być tylko jedna :)
Salwy śmiechu i tekst pana T, że jeżeli ktoś chce się bawić w kupidyna, to on mu zaraz połamie strzały.
Kupidyn zaś rzekł tylko, że wyszło może i śmiesznie, ale to było "na serio". I po chwili "tamci panowie" zabrali się i poszli. Zostawiając nas z tym wszystkim. I z pomysłem na wieczór.
- T! Znowu przegoniłeś adoratora! Tylko teraz nie wiadomo której, więc wszystkim stawiasz piwo!
- No tak, jak się wychodzi z T to nie ma szans na podryw.
- Cóż... Kolega chciał się pobawić w Kupidyna. Wymierzył strzałę w dziewczynę, ale T ją zasłonił swoim własnym ciałem.


Ina

PS Ciociu N, jeżeli to czytasz, to wiedz, że w momencie pisania jeszcze zanosiłam się śmiechem :*


3 komentarze:

  1. Takiego kolegę na drugi raz bym nie brał na spotkania. Jest w stanie utrącić szczęście... każde szczęście czyhające za rogiem:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale żeby aż taka zaborczość :))))
    a z drugiej strony....nie myślałam że tacy nieśmiali mężczyźni jeszcze istnieją

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger