Poranny wpis Emmy o czymś mi przypomniał...
Jagoda nie była dobrą żoną. Przynajmniej tak o sobie myślała. Nie zawsze zdążyła posprzątać i nie gotowała najlepiej. Czasami zupa była za słona. Nie była dobrą żoną, chociaż... Kochała swojego Heńka. I starała się, jak tylko potrafiła...
Nie pracowała. On wolał, żeby zajęła się domem. Nie mieli dzieci. Czasami myślała, że może to i lepiej... Ale mieli jeszcze na to czas. Mieli dużo czasu. A Heniek był... Idealny w swej nieidealności. Pracował ciężko, żeby ich utrzymać. A że czasem lubił wypić... cóż, każdemu potrzebna jest chwila wytchnienia. Nie zawsze panował nad sobą, ale to zrozumiałe. Przecież nie była dobrą żoną i często coś psuła. Ale Heniek był kochany.. Nawet, kiedy znikał na całą noc. Nawet, kiedy zostawiał jej prezenty w kolorze dojrzałej śliwki.
A tego dnia wrócił podekscytowany.
- Jutro jedziemy.
- Gdzie?
- Nad jezioro. Środek lata w końcu, wszyscy ludzie jeżdżą wypoczywać jad jeziorem.
- I...i ja też? - spytała niepewnie.
- Pewnie, Jaguś, będziesz mi potrzebna. Poza tym, tobie też czasem coś się należy.
Skakała z radości. Przygotowywała się cały wieczór.
Ale zdziwiła się, kiedy kazał jej prowadzić. Chociaż co nieco zrozumiała, kiedy usiadł na miejscu pasażera i otworzył piwo.
- Tylko błagam, nie wlecz się, jedź normalnie.
- Postaram się.
Jednak im bardziejsię starała, tym gorzej jej to wychodziło. Heniek był jendak spokojny. Przecież tylko krzyczał. Nawet wtedy, kiedy przejechała właściwy zjazd i musiała zawracać.
Kiedy wysiadła, wyciągnęła sporą torbę z bagażnika.
- Jagoda, przecież to tylko jeden dzień, a nie tygodniowe wczasy!
I ruszył przodem, dumny jak paw.
A ona zrozumiała jeszcze wiecej, gdy usłyszała jakieś śmiechy.
- Cześć chłopaki!
Znała ich. Pracowali z Heńkiem. Nie przepadała jednak za nimi. Rozłożyli się kilkanaście metrów od jeziora. Kocyki, mięsko z grilla, piwko, w przenośnej lodówce wiecznie chłodna butelka.
Głównie mężczyźni. Jeden co prawda był z żoną, ale ta żona idealnie pasowała do reszty. Byłą w tym samym stanie.
- Co tak długo?
- Jagoda jak zwykle nie umiała wrzucić piątki.
No nie umiała. Przecież miał rację.
Rozłożyła swój koc kawałek od nich.
Piwa, kolejki, śmiech i ogólna radość, której ona jednak nie podzielała. Nie, nie tego się spodziewała.
Jakaś matka z małymi dziećmi zwróciła im uwagę na słownictwoi niewłaściwe zachowanie. Odpowiedzieli jej salwą śmiechu.
- Jagoda, a może tobie też coś się nie podoba
- Nie, nic z tych rzeczy.
Skuliła się i wróciła do czytania gazety. Chociaż tym razem to z niej się śmiali.
Ludzi nad jeziorem było raczej sporo, ale to norma w upalna niedzielę. W końcu słońce grzało mocno. Za mocno.
- Heniek, zbierajmy się - prosiła. Stała obok niego obejmując się ramionami.
- Chyba upadłaś na głowę. W środku imprezy?
- Heniek, ale ja źle się czuję.
- Ty zawsze źle się czujesz.
Pomruk reszty imprezowiczów wprawił ją nieco w zakłopotanie.
- Heniek, to może ja sama pojadę, a ty sobie tutaj zostań.
- Pewnie się z kimś umówiła.
Ktoś rzucił nieopatrznie, a Heniek momentalnie podchwycił.
- Z kim się umówiłaś? Który to?
Znała ten ton. Znała to spojrzenie. Skuliła się robiąc kilka kroków w tył.
- Heniek, ale ja nie...
- Co nie? Co nie? To ja tyram jak wół i żadnej wdzieczności?
- To nie tak, coś pomyliłeś, jak tylko chcę do domu.
- Do domu, tak? Żeby się gzić z naszym sąsiadem?
Potknęła się o wystający korzeń i upadła na ziemię.
- Heniek, ja...
- Zmaknij się wreszcie. Już ja cię nauczę...
Stał nad nią. Zrobił zamach, ale... Ręka nagle zawisła w powietrzu.
Cofnął się niepewnie, jaby nie dowierzajac własnym oczom.
Bo przed sobą zamiast płaczącej kobiety zobaczył kogo innego. Małego chłopca. Widział go pierwszy raz w życiu. 6, może 7 lat. Drobniutkiej budowy, niewysoki blondynek. Takie chucherko.
Stał skulony, trzęsąc się ze strachu. Ręce przy sobie, pozycja obronna. Powieki mocno zaciśnięte.
- Nie uderzysz jej - mówił swoim dzieciecym, ale silnym głsem - nie uderzysz.
Ina
Ina..............
OdpowiedzUsuńsłów mi zabrakło..........
dziękuję Ci za tę historię, z całego serca dziękuję :-)
Często myślę o ludziach z takim poczuciem sprawiedliwości. Dobrze, że są, ale... Mają całe życie pod górkę...
UsuńBo najwięcej prawdziwego mężczyzny jest w takim małym chłopcu.
OdpowiedzUsuńWielu mogłoby się od niego uczyć...
UsuńIna,
OdpowiedzUsuńco najmniej trzy razy otworzył mi się scyzoryk w torebce podczas czytania, ale nie potrafię obojętnie czytać takich rzeczy. Pierwszy raz przy słowach ,,przecież tylko krzyczał"
Świetnie piszesz, nigdy nie pozwól, żeby Twoje pióro zardzewiało ;-)
Nie pozwolę ;) Chociaż w tym akurat mało mojej inwencji twórczej. To prawdziwa historia. Znam bardzo dobrze tego chłopca. Teraz ma prawie 14 lat i nie jest już takim chucherkiem, ma kawałek brzuszka, chociaż nadal jest niziutki jak na swój wiek. I cały czas ma to silne poczucie sprawiedliwości...
UsuńHistoria prawdziwa, ale jeszcze trzeba było ją dobrze napisać, żeby tchnąć w nią życie.
UsuńPiękny człowiek z tego chłopca rośnie :)
Piękny, ale... Przez to całe życie będzie miał przewalone...
UsuńPoruszająca historia.....
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jak piszesz
Pisz :*
Kiedyś... byłem takim chłopcem.
OdpowiedzUsuńMroczny... zaskoczyłeś mnie. Życie pisze różne scenariusze.
Usuńbardzo smutna historia, ale ma dobre zakończenie :) dzieciaki bywają bardziej odważne niż dorośli, bo nie znają wszystkich konsekwencji swoich czynów. jego zachowanie chwyta za serce
OdpowiedzUsuńNiestety, nie zawsze na końcu pojawia się chłopiec.
UsuńCiarki mnie przeszły... Pieknie piszesz
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ale to życie pisze. Ja tylko kronikuję...
UsuńPrzepięknie napisane, chwyta za serce, pisz proszę...
OdpowiedzUsuńwiem, że się powtarzam, ale nie moglam sobie odmówic, jak jeszcze wróciłam do tej historii. A poza tym fajnie zmieniłas wygląd boga, tylko musze nauczyć się tu chodzić :)
OdpowiedzUsuń