Pozytywnik: niedziela taka

Niedziela taka jak dziś. Wrażeń pełna.
Niespodziewany, także dla mnie samej, błyskawiczny trip do miasta kawy i papierosów. Ale o nim samym może kiedy indziej.
Później policja. Ha! Już drugi raz w przeciągu  jednego weekendu. Spokojnie, nic złego. No ale po kolei. Wczoraj pierwszy raz w życiu zostałam zatrzymana przez policję. Do tej pory mój kontakt z nimi wyglądał tak, jak dzisiaj - i w zasadzie nic więcej. 6 lat już prawie mam prawo jazdy i nigdy nawet do kontroli nikt mnie nie zatrzymał. A tu proszę.
Chociaż, w zasadzie, to mnie nie zatrzymali. Wjechali za mną na moje podwórko. Wysiadam z autka, a tu furgonetka z policjantami. Ups. Proszą grzecznie o dokumenty. Ja się śmieję. Chwileczkę - muszę je znaleźć, a to wcale nie będzie takie proste. "Bo świateł praktycznie pani nie miała. Tak jakby tylko pozycje się świeciły. Trzeba będzie coś z tym zrobić". Ściana. Oczywiście - światła są sprawne i działają jak trzeba, jeżeli... się je zapali. A to nie było moje auto. W moim strajkuje akumulator. Pożyczyłam więc od szwagra, żeby zakupy zrobić. Żółte cienko-cienko. W moim bez problemu włączyłabym światła. A tutaj? Pstryknęłąm raz. A żeby włączyć mijania - trzeba pstryknąć dwa razy. Niby o tym wiem, ale... Aaarhh! Gdybym tylko jechała swoim... Ale mojego by nawet nie zaczepiali, jestem więcej niż pewna. Mój jest chroniony :P
No ale nic to, prawo jazdy dałam. Dowód, ech, gdzie tu jest dowód... Chwileczkę, panowie. Szukam, szukam, przecież to nie moje auto... Jest! Dumna z siebie podaję dokument. Znowu chce mi się śmiać. Spisują coś, piszą, piszą. "Wie pani, że tak nie można jeździć?". No oczywiście, że wiem. Jakiś ruch na moim podwórku. Chłopak wychodzi z warsztatu, widząc policję się śmieje. "Co, za szybko jechałaś?". Taaa... "To ile mandatu?". Jeszcze nie wiem. Czekam. Śmiać chce mi się co raz bardziej.
Ileż to razy się jeździło za szybko. Ba - 2 miesiące bez przeglądu szurałam po mieście. A teraz mnie łapią za światła - eeeech.
Pogadali. Bo to trzeba naprawić, a ja do warsztatu mam blisko. (Nic nie trzeba naprawiać, trzeba tylko włączyć, eeech! Siedzę cicho, chce mi się śmiać). Oddali dokumenty.
- I już? To wszystko? Tak?
- No chyba że pani chce, żebyś zatrzymali dowód...
- Nieeee!
Znowu się śmieję. Dziękuję i dowidzenia.
:)
Tyle było wczoraj, a dziś, jak wracałam z tripu, to oczywiście, oczywiście, wracałam na stopa. I zatrzymał mi się pan w ładnym samochodzie. Do LPA? Do LPA. Od słowa do słowa, okazało się, że jest policjantem właśnie, kiedys pracował w LPA, teraz gdzieś indziej.
Całą drogę rozmawialiśmy. Śmiał się, że on zawsze tak gada i gada. Jak wypisuje mandat, to też gada.
I jak tu nie lubić policji?

Ale chwila, chwila. W domu też było wesoło.
Najpierw awaria prądu. Coś z korkami mi się zrobiło i trzeba było ciut posiedzieć po ciemku. Zapaliłam więc świecę, którą strasznie zainteresowała się Filipka.


Na szczęście szybko dało się to naprawić.
Potem wpadł Julo. Weekend spędził u dziadka, trzeba więc było się nim zająć.
Szur do wanny.
To znaczy - wanienki. Bo ja mam prysznic w łazience, a mały strasznie nie lubi się w nim kąpać, bawimy się więc z plastikową wanienką. A wanienka jak to wanienka.
Dziecko wylało mi się z kąpielą.
Ech, przynajmniej nie muszę już prać dywanu na święta ;)

No ale, dziecko umyte, kładziemy się spać.
To znaczy... nie tak od razu, trzeba się jeszcze powydurniać i porobić mniej lub bardziej poważne zdjęcia...






I z tej okazji właśnie, a także z tej, że mała Ninka już ma bliżej jak dalej do pokazania się na świecie, a ja jak rozmawiałam z jej oczekującą mamą to się popłakałam wspominając Julkowy poród, nie może tutaj zagościć inna piosenka niż:


Spokojnego wieczoru!

Ina

17 komentarzy:

  1. Ślicznie wyszło to zdjęcie z kotkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pomyśl, jak to zobaczylam w realu. Myślałam, że zawału dostanę :P Świeca i kot.

      Usuń

  2. Świetny dzieciak i ma szaloną mamuśkę - 2 miesiące bez przeglądu szurała po mieście ;-))
    Umarłabym ze strachu!

    OdpowiedzUsuń
  3. zdjęcie z kotem boskie, chłopak też uroczy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednym słowem dzień pełen wrażeń:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas w mieście policja i straż pożarna troszczą się o to, żebym jeździła z włączonymi światłami. Mrugają mi jak zapomnę włączyć ;) kot i świeczka to kosmiczne połączenie ale zdjęcie klimatyczne. A Synek cudny, wiadomo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A wymieniliście się numerami telefonów z panem policjantem? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wczoraj już poczytałam i się pouśmiechałam do Twojego opisu :)
    dziś wracam, żeby ślad zostawić... najbardziej wyobraźnia płata mi figle, gdy widzę to dziecko wylane z kąpielą :DDD
    musiało być śmiechu, że ho, ho :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw był płacz, ale to bardziej ze strachu i dezorientacji. Później śmiech. Eeech, bo żeby ten Julo siedział grzecznie ;)

      Usuń
  8. jakieś problemy świetlne Cie opanowały :) dobrze, że skończyło się na upomnieniu ;D policjant tez człowiek

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo pozytywna niedziela, udzielił mi się tenm nastrój, pomimo policji nawet, której obecność zazwyczaj nie wróży niczego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger