Co robi Ina jak jej nie ma

Pytanie: co robię jak mnie nie ma? Otóż, wiele rzeczy. Ostatnio zajęłam się szeroko pojętą papieroplastyką. Chcecie zobaczyć jak mi wychodzi?

Zaczęło się w zasadzie od kartek imieninowych dla mateczki. Niestety nie mam ich zdjęć, ale dzięki temu zajęciu zaczęłam się bawić papierkami.
Po kartkach przyszła faza na kwiatki:

Kwiatki były różne. Na kolorowym papierze. Do powieszenia czy na dużej wykałaczce. Do dziś mam okno ustrojone kwiatkami. I nie tylko. Był też witrażyk:
Też wisi na oknie.
A z kwiatków... Postanowiłam pewnego razu zrobić kolczyki. Papierowe, polakierowane lakierem do paznokci, żeby nie zamokły. A wygląda to tak:
Papierowych wycinanek użyłam też, żeby ustroić skrzynkę mojego Jula na zabawki. Samochodziki wycięte z papieru, przyklejone na skrzynkę i następnie polakierowane.
Dalej zaczęłam się bawić w składanie papieru. I tak powstała moja pierwsza kusudama. Zakochałam się w tej kuli, odkąd pierwszy raz natknęłam się na nią w necie.
Pojedynczy kwiatek
Pół kusudamy: 6 sklejonych kwiatków
I cała kusudama :)
I tak dochodzimy powoli do tego, w co bawię się teraz, mianowicie quilling. Dziwnie brzmi, ale to po prostu wykonywanie ozdób z pasków papieru poprzez odpowiednie zwijanie.
Zaczęłam skromnie, od koralików:
Potem zaczęłam w ten sposób wykonywać kartki z życzeniami:
To moja pierwsza kartka quillingowa. Szczerze mówiąc, nie jestem z niej dumna. Ale od czegoś trzeba zacząć.
To już kartka nr 2. Chyba lepiej, nie?
A to najnowsza karteluszka. Na urodziny mojej chrześniaczki. Jak myślicie, spodoba się?

Co poza kartkami? Biżuteria z papieru, o tak! Kolczyki i zawieszki.
To coś pojechało daleeko, daleeko. Prezent dla psiapsiółki.


Jak więc widzicie, Ina się nie nudzi. Jak nie pisze, to znajdzie sobie cuś inszego do roboty. Swoją przygodę z quillingiem dopiero rozpoczynam i wiem, że jeszcze duuużo przede mną. Jednak, nie powiem, to wciąga i nakręca :D

Zatem pozdrawiam papierkowo!

Ina

2 komentarze:

  1. Polecić coś zawszę mogę, ale duże znaczenie ma to, jakiego aparatu szukasz. Ma to być cyfrówka, lustrzanka, a może hybryda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomo też, że aparat powinno się dobierać w zależności od tego, do czego ma służyć, jakie zdjęcia ktoś lubi robić i czy jest zaawansowanym fotografem, czy też całkowicie początkującym.
    W każdym razie na Twoim miejscu całkowicie odrzuciłabym od samego początku jakiekolwiek aparaty Sony - sama miałam wątpliwą przyjemność posiadania cyfrówki W85 (nawet gdy byłam kompletną amatorką irytowało mnie w niej wiele rzeczy), testowałam też ich 2 lustrzanki z serii alfa i śmiało mogę powiedzieć - kompletna klapa, lipa i nie wiem co jeszcze. A zdjęć robię dużo, długo i wiele funkcji mi w nich brakowało.

    Poza tym, z całą sympatią do Nikona (sama mam ich lustrzankę) to nie polecam ich nowego aparatu Nikon One (w sumie nie wiem nawet jaka jest jego cena, czy nie przekracza tysiąca). W każdym razie w związku z tym że jest tak reklamowany tylko zwracam uwagę, by się nie skusić i potem nie żałować. Mają super ekstra wymienne obiektywy, wszystko cacy, a jak się okazuje, nie ma ręcznej regulacji ostrości co w przypadku aparatu z wymienną optyką jest totalną kichą i kaszaną. Ja bym się posiekała :D

    Jeśli jednak ten ktoś nie potrzebuje żadnych wodoodpornych cudeniek (bo takie też są, nawet bez specjalnej obudowy), ale ceni sobie wiele możliwości i opcji, to bardzo polecam Casio Exilim EX-ZR10. Cena jakoś się waha pomiędzy 700-1000zł, więc by się zmieściło w przedziale.
    Jest naprawdę szybki, ma opcje HDR (choć sama tego nie używam, to wiele osób lubi), jest łatwy w ogarnięciu i naprawdę zdjęcia nawet w rękach takiej fotograficznej ciamajdy mają świetną jakość.
    To taki aparat, który sama bym wzięła gdybym miała kupić teraz lustrzankę. :-))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger