Trzeba być ekonomicznym, czyli pozytywna niedziela

Leniwa niedziela. Jak bardzo leniwa by nie była w końcu przecież trzeba się ubrać. Nie można jednak całego dnia przechodzić w szlafroku. Szczególnie, jeśli chce się wyjść na spacer. 
Dorwawszy się do półki z ubraniami zamyślam się okrutnie. Czy bluza w paski pasuje do sukienki w kratkę? Nie? No to już wiem w co się ubiorę. Nie, nie mam w sobie nic z kobiecej przewrotności. Absolutnie.
Spacer nie musi być daleki. Zresztą, tu, w tym mieście, nawet taki być nie może. Park. Cisza. A przecież południe. Chociaż, swoją drogą, kto w niedzielne południe przesiaduje w parku? Jest jednak kilka osób. Siedzą samotnie, na ławkach. Ale co, jak, po co? No bo po co ktoś miałby wychodzić w taki dzień z domu? Jeszcze na spacer z psem – to rozumiem. Ale ci ludzie nie mieli psów. Byli sami. Okej, jedno dziewczę rozmawiało przez telefon. Taki park to dobre miejsce na to. Ale ten chłopak z drugiej strony? Siedział i siedział. Sam i sam. 
Chwila chwila, ale po co ja właściwie tu przyszłam? Żeby posiedzieć samemu. Hehe, tak jakbym nie siedziała sama w domu. Po co ja wyłaziłam? A w dodatku iiiuuu. Tak, od wczoraj jestem iiiuuu, chociaż dziś już mniej – skutki kuracji aspiryną i herbatą z miodem. Ale wyszłam. Chciałam powietrza i czegoś, nie wiem czego. Dziś nieco cieplej, nawet widać słońce, chociaż jesień już czuć mocno w powietrzu. No, w końcu to iiiuuu nie wzięło się samo z siebie. A wczoraj przeczytałam, że nikotyna może wywoływać myślotok. Ha! Będę miała na co zwalać! A spacer i park to przecież idealne okoliczności myślotokowe – nieprawdaż?


Ale lubimy spacery. Lubimy parki i ulice niewielkie, małouczęszczane. Polne ścieżki i tam takie. No wiecie. A spacer niedzielny być musi. No po prostu, nie da się bez niego obejść i kropka.


Ale o czym to ja właściwie chciałam… A! Miało być coś pozytywnego do mojego pozytywnika. Niech więc będzie!

Darmowy stan iiiuuu (zazwyczaj poprzedzony całodniowym Aps!k)– po co brać cokolwiek? Po co upajać się alkoholem? Wystarczy wyjść na deszcz, zakatarzyć się i tak dalej. Bo w czasach kryzysu (który podobno się już skończył, tak?) trzeba być E-KO-NO-MI-CZNYM! 


Jednakowóż!
Komu nie w smak jest stan iiiuuu, niech spróbuje wynalazku powyżej. Idealne na jesienne i zimowe wieczory. Rozgrzewająca, pomarańczowa papka. Mniam! Znaczy się, krem marchewkowo pomidorowy z curry i imbirem. 
Na pozytywne zakończenie weekendu.

4 komentarze:

  1. Na jesienno-zimowe wieczory, to tylko piwo grzane z koglem-moglem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wino też nienajgorsze. Grzane oczywiście, z pomarańczą na przykład ;)

      Usuń
  2. To już wolę spacer w deszczu i po pustym parku niż tę... papkę, która byłaś łaskawa określić "mniam".
    A tak już na serio to lubię puste parki, bo jest tam więcej miejsca na mnie i moje myśli. Tłum rozprasza i drażni. Każdy z nas potrzebuje takiej metafizycznej przestrzeni.
    Dużo zdrowia:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam, że to tylko tak strasznie wygląda ; )

      Usuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger