Ino kadetem tera!

To może tak dla równowagi coś bardziej... hmm... pozytywnego?

Tak mnie dziś z rańca naszło na wspominanie. Bo to już... Dwa lata. I to też było przed Świętami.



Dwa lata temu przed Bożym Narodzeniem chciałam trochę dorobić, wiec złapałam się za ulotki. Roznosiło się je po mieście... I nie tylko. Do "obdarowania" były jeszcze okoliczne wsie.
Szczerze? Miałam już ich dość tak mocno, jak tylko się dało. A po wsiach, cóż, nie rozniosę pieszo. A auta wtedy nie miałam, ale...
Mój Tata kupił sobie wówczas nowy samochód. Ku zdumieiu wszystkich. A stary? Ktoś miał go odkupić, ale się rozmyślił. Więc skoro Ina nie ma czym jeździć...
Opel Kadet. Starszy ode mnie. Duże koromysło bez wspomagania. Ale jeździło i posłużyło mi jeszcze trochę. Trochę, znaczy się pół roku. Taak, bo ja to wszystko zajeździć potrafię... ;)
Samochód więc był. Ale jak ja mam to rozwozić tak... sama? O, nie nie nie!
Jakieś 2-3 dni przed Świętami...
Wpadłam jak burza do pewnego mieszkania na na pewnej ulicy, w którym podówczas mieszkała dziewczyna zwana Tofikiem. Taka szurnięta, prawie jak ja. To nic, że miała wtedy na głowie wyprowadzkę, odmalowywanie ścian i wiele innych rzeczy.
- Proszę, błagam, jedź ze mną na te durnowate ulotki. Pomogę ci potem z tym wszystkim, choćbym miała i siedzieć do rana, zrobię wszystko, tylko chodź, rozwieźmy to jak najszybciej.
Zgodziła się. To to ziuuuum!
Jeździmy, wozimy, fajka za fajką, tu jakaś muzyka gra, śpiewamy. Dwie baby w samochodzie. Szybko, bo nie mam zamiaru się z tym bawić. 140 starym samochodem? Nie, pociśnie jeszcze szybciej, sprawdzimy?
Istne szaleństwo.
Wtedy też okazało się, że jednak wcale nie znamy naszych okolic tak dobrze, jak sądziłyśmy... Jednej wsi ni chu chu nie mogłyśmy znaleźć. Jeździłyśmy w ciemno.
- Słuchaj, a gdziemy jesteśmy?
- Nie mam bladego pojęcia...
- O, koniec drogi...
I po hamulcach ile się da. Pisk opon, które się ślizgają. Oj, chyba jest ślisko. Chyba tak. Nawet jakiś śnieg chyba wtedy leżał. Nic, zawracamy i jedziemy dalej.
O, jakaś tablica. To gdzieżeśmy wyjechały?
Zawracania, kombinowania, w końcu rzeczona wieś się znalazła (2 domy na krzyż) i można było wrócić do domu.
I pomogłam, jak obiecałam.

A później była Wigilia.
Szykowałam się do wyjazdu do rodziców. Dzwoni Tato.
- No jak tam, kiedy będziecie?
- Myślę, że za jakieś pół godziny będziemy wyjeżdżać.
- To dobrze. Tylko wiesz... jedź wolno i uważaj na drodze. Jest ślisko, a w kadcie są jeszcze letnie opony...

Zbladłam.
"To ja wtedy tak szalałam... na letnich?!".

I pomyślałam, że ktoś zasługuje co najmniej na pół litra. Kto? Mój Anioł Stróż.

Spokojnie, zimą jeździmy już wolno...
Czyż nie, Kamilciu - Tofficzko?



Ina

12 komentarzy:

  1. Ja od października jeżdżę na zimowych, ale wcale mi od tego poczucie bezpieczeństwa za kierownicą nie wzrasta ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale pewnie gdybyś miała letnie jeździłabyś wolniej :P

      Usuń
  2. Ale co się wydarzyło, to Wasze. No i te wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I pewnie gdybyś wiedziała że masz letnie opony jechałabyś bardziej nerwowo. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kilkanaście lat temu objechałem w dwa dni pół Polski bez dokumentów. Dopiero jak wszedłem po powrocie do domu żona zapytała, czy wiem, gdzie mam dokumenty:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ;))) Człowiek niewiedzący może zrobić naprawę wiele ;)

      Usuń
  5. Ino Szalona Kobieto... wręcz to 'widzę' oczami wyobraźni.... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie przerażają Cię te "obrazy" ;)

      Usuń
  6. Hahahaha, prawie udało mi się wyrzucić to z pamięci, dzięki za przywołanie tego zajebistego czasu! Pamiętam, jak się ucieszyłyśmy widząc w końcu budynki El-Kabelu czy znak Parczew wita, hehe.
    Jaaa, to było dwa lata temu, a wydaje mi się, że minęły wieki..
    Mam nadzieję, że następny tytuł z "Kadetem tera" będzie opisywał beznadziejne czekanie aż skończy się benzyna na wiadukcie - historia także godna opisania!
    Zaraz wychodzę do lekarza, (dziś witamy 36. tydzień :P), tymczasem wzięło mnie na wspominki..
    http://www.youtube.com/watch?v=gGdGFtwCNBE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Tylko, że na wiadukcie... to już nie była "Kadetem tera". Kadet już był wtedy umarły. To był cieniasek - i o to wtedy chodziło, że to był cieniasek :)

      Usuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger