Nie oszukuj mnie, wstrętna dorosła świnio!


A dziś coś z mojego podwórka. A dziś coś, co mnie bulwersuje i nie daje spać po nocach. Dziś staję po stronie tych małych, naiwnych istot. Małych, choć często wrednych. Ale jednak małych, a co za tym idzie, nie do końca zdających sobie sprawę z tego, na czym świat stoi.
Nikt z nas nie lubi być oszukiwany. A co jeśli oszukiwane są małe dzieci? I nie, nie mam tu na myśli Świętego Mikołaja czy Wróżki Zębuszki. Chodzi mi o te oszustwa, o te kłamstwa, które są wygodne dla rodziców, które pozornie rozwiązują ich problemy. Pozornie, bo w rzeczywistości tylko je spiętrzają. Ile jest takich? Wiele. A ja widzę je niemalże każdego dnia. Cóż, taki urok pracy w sklepie dziecięcym...
Bo wyobraźcie sobie dziecko, które uczepiło się jakiejś zabawki. I jest tylko "Mamoooo! Kuuup miiii!". A co, jeśli dorosły z rozmaitych powodów nie chce kupić? W zależności od stopnia rozpuszczenia dziecka, albo kończy się na werbalnych prośbach, albo też dochodzi do rękoczynów.
Jak reagują rodzice?

Później po to przyjdziemy.

W 9 wypadkach na 10 - nie przyjdą. Zdarza się, iż rodzic na w panach jeszcze trochę biegania po mieście i nie chce mieć dodatkowego balastu. Po załatwieniu wszystkich spraw naprawdę ma zamiar wrócić i kupić daną rzecz. Jeśli tak, to okej, nie ma żadnego problemu. Ale to stwierdzenie ma jednak najczęściej na celu jedynie wyciągnięcie dziecka ze sklepu. A przecież rodzic w tym momencie składa obietnicę. Obietnicę, której nie ma nawet zamiaru dotrzymać. I dziecko czeka. A potem przeżywa rozczarowanie, bo oszukała je wstrętna, dorosła świnia. I jak później zaufać komuś, kto nie dotrzymuje słowa?

To nie jest na sprzedaż

Ups. Tak się składa, że wszystkie zabawki w sklepie są na sprzedaż. A ten tekst to robienie z dziecka idioty. Drogi rodzicu, lubisz być traktowany jak idiota? Nie? To dlaczego robisz to swojemu dziecku? Gratulacje.

To jest zepsute.

No jasny szlag zaraz mnie trafi. Dorosła świnio, sama jesteś zepsuta. I po kiego grzyba przyprowadzasz dziecko do sklepu z zepsutymi rzeczami? Sama podkopujesz swój autorytet.

Uspokój się, bo pani będzie krzyczała/pani cię zaraz wygoni.

Nie wygoni. Nie będzie krzyczała. To takie zrzucanie odpowiedzialności na innych. Straszenie. Bezsensowne. Bo pani, jak na złość, nie krzyczy. Tylko słodko się uśmiecha. I patrzy piorunującym wzrokiem, ale nie na dziecko. Na rodzica. A nie wiem, czy wiecie, ale moje spojrzenie ma magiczną moc. Wiele osób się go boi.

To się zaraz popsuje/połamie.

KAŻDA zabawka się kiedyś popsuje. To po pierwsze. A po drugie, rodzicu kochany, skoro poddajesz w wątpliwość jakość danej zabawki, to dlaczego nie pomożesz wybrać lepszej, porządniejszej, ale przez to i droższej? Rzucając taki tekst mówisz dziecku: "Nie chcę ci kupować byle czego, zasługujesz na coś lepszego", a jednocześnie tego lepszego nie dajesz. Jak to o tobie świadczy? A jak ma się czuć dziecko? Na nic nie zasługuje?

Masz takie same w domu.

Ha! Mój faworyt. Dlaczego? Bo, ku zaskoczeniu wielu rodziców (uwaga, uwaga), DZIECI NIE SĄ GŁUPIE i dość szybko udowadniają rodzicom, że nie mają racji. Bo co z tego, że jakiś chłopiec ma w domu sto tysięcy traktorów. Ale takiego nie. Bo ten jest większy, mniejszy, ma inny kolor, inną maszynę, przyczepkę, cokolwiek. Lalka w domu jest identyczna? Nieprawda. "Moja ma grzebień, a ta jest z walizką". I do tego ma inną sukienkę. Naprawdę, słodko jest tego słuchać.

Zawsze się zastanawiam, po co rodzice oszukują swoje dzieci. To im nic nie da. Wręcz przeciwnie. Takie kłamstwa to przecież nic innego, jak brak szacunku dla malucha. Traktowanie dziecka jakby było idiotą.

On jest mały, jeszcze nic nie rozumie.

Nieprawda. Dzieci rozumieją więcej, niż mogłoby się komukolwiek wydawać. Nie są głupie. Ale, co gorsza, uczą się od rodziców.

No dobrze, ale...

Co zrobić w takiej sytuacji?
Taktyki są rozmaite.

Można spróbować odwrócić uwagę. Chociaż, moim zdaniem, jest to średnio skuteczne. "Chodź, zobacz to", "Pójdziemy tam". Próbuj, rodzicu. Może się uda.
Coś za coś? Nie kupię ci zabawki, ale chodź na czekoladę. To nie jest głupi pomysł, pod warunkiem, że naprawdę chcemy dać coś w zamian.

A może, najprościej będzie...
Powiedzieć prawdę? Wytłumaczyć dziecku, dlaczego nie chcemy tego kupić? Wbrew pozorom, to chyba najtrudniejszy sposób i wymagający najwięcej od rodzica. Wymagający szczerości. Bo dorosłe świnie wolą mydlić oczy, zamiast powiedzieć wprost, o co chodzi.
Czy dziecko naprawdę nie zasługuje na szczerość?

Byłam z Julkiem na zakupach. Nie raz i nie dziesięć. Praktycznie zawsze czepia się jakiejś rzeczy, którą CHCE. Od tak, żeby po prostu kupić. I zawsze mu tłumaczę. Chociaż nie zawsze odbywa się to spokojnie. Ale nie oszukuję swojego dziecka. I mały zawsze rozumie, dlaczego nie kupujemy danej rzeczy.

Ale cóż, to pewnie tylko dlatego, że mam genialne dziecko. Inni rodzice mogą mi tylko zazdrościć, bo sami mają w domu małych idiotów i to właśnie przez to sami są zmuszani do zmieniania się we wstrętne, dorosłe świnie.

Ina

4 komentarze:

  1. no mocne, mocne, moje dziecko też tak miało, że stanęła pod tak zwaną "ścianą płaczu" w sklepie i koniec. Po setnym tłumaczeniu, że mama nie kupi zabawki w końcu zrozumiała, a teraz dostaje dwa drobiazgi, z których może sobie sama wybrać który chce i tylko jeden. I na szczęście się już nauczyła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą, że kłamać nie można, bo dzieci przestaną nam ufać.
    A może najlepiej tego dziecka nie zabierać do sklepu z zabawkami, bo to jakieś drażnienie jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. I stąd się biorą podejrzliwi i nieufni dorośli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisałam o tym u siebie; wczoraj byłam świadkiem trochę innej sytuacji, ale również z cyklu "oszukam dziecko" (http://mama-dokwadratu.blogspot.com/2015/08/rodzicu-nie-kam.html). Heh, świetnie napisane o tym geniuszu a innych idiotach... Ja nie wiem, czemu niektórzy rodzice traktują swoje dzieci jak debili? Chyba z wygody...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger