Niezbity dowód na to, że Ina się nie starzeje


Kiedy byłam mała, nienawidziłam chodzić do przedszkola. Było to dla mnie zło konieczne. Nienawidziłam i dawałam temu wyraz niemalże na każdy kroku. Logiczne jest jednak, że chodzić tam musiałam. Najgorsze oczywiście były pożegnania i rozstanie z mamą. Dlatego też, zawsze, jak byłam odprowadzana, mama oprócz pożegnania w drzwiach sali miała święty obowiązek pomachać mi przez okno. Nie ważne, czy lało, czy świeciło słońce. Czy mama się spieszyła, czy szła wolnym krokiem. Musiała mi pomachać. Nie miała prawa zapomnieć o tak ważnym rytuale. Bo inaczej... biedny był los przedszkolanek przez cały dzień.
I wiecie co? Teraz jest dokładnie tak samo. Codziennie, jak odwożę Julka do przedszkola, to nasze pożegnanie przebiega w dwóch etapach. Najpierw buziak przy wejściu do sali, a potem machanie przez okno. Nic się nie zmieniło. Bo kiedy Julkowi zdarzy się zapomnieć o pomachaniu, zajmie się zabawa, czy rozmową z kolegami, kiedy nie podejdzie do okna, to Ina zalewa się łzami, jak wtedy, kiedy miała 4 lata.



Ina

3 komentarze:

  1. Wylewałam hektolitry łez przy rozstaniu z mamą na schodach przedszkola. :( Dla mnie to było rozstanie NA ZAWSZE!!!
    A jeśli Twój Julek zapomina pomachać, to świadczy tylko o jego poczuciu bezpieczeństwa i beztrosce. Wielki plus dla mamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. normalnie, aż mi się teraz przypomniało, jak moją córę zostawiłam w przedszkolu...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger