Gdzie pot, łzy i krew?

Słowem wstępu od autorki. Zawarte tu poglądy, są moje i każdy ma prawo się z nimi nie zgodzić. Jednak mi ust nikt nie zamknie. 
Dziś 4 września. 202 rocznica urodzin. Jego urodzin. 
Świętujcie ze mną! 

Krwi sztuce potrzeba! Krwi i łez! Gdzie te czasy, kiedy ludzie tworzyli całym swoim życiem? Czyż naprawdę wszelki artyzm przesunął się w kręgi muzyczno-publicystyczne? A co z nią? Quo vadis, literaturo? Quo vadis…
Bo sztuką nie jest wstać sobie rano, pomyśleć: „Napiszę książkę, ot! Będę sławny!” i potem tylko błyszczeć w świetle jupiterów. Bo sztuką nie jest pozować do zdjęć, rozdawać autografy i nawijać na uszy makaron z obiadu ufundowanego przez spragnionego wywiadu dziennikarza. Sztuką nie jest rozgłaszać wszem i wobec: „Jestem artystą i dobrze mi z tym”.
Sztuka to krew. Sztuka to ból, zwątpienie i łzy. Sztuka to taka rana, którą pielęgnujesz i opatrzasz każdego ranka, każdej godziny. A ona rośnie i boli co raz mocniej. W najlepszym wypadku utrzymuje swój byt.
Bo sztuka to niemoc. Walenie w ścianę. Wołanie o pomoc? Czasem też. To farba z lustra za paznokciami i burdel w pokoju. Burdel w głowie? Niekiedy. Bo sztuka jest wtedy, gdy zasiadasz przed pustą kartką krzycząc: „Wiem!” i nagle długopis wypada ci z dłoni.
Wiem. Nie powinnam się tu urodzić. I płaszcz Kordiana (do ciężkiej cholery!) nie będzie nigdy zrzucony z moich ramion. Wiem. Kopnijcie mnie i wyrzućcie na śmietnik. Ja będę.
Quo vadis, literaturo? Halino, ze złamanym sercem. Wacławie, z nie młodą – polską biografią. Czemu Sławomirze uciekłeś od nas? Juliuszu, dlaczego umarłeś?
Pusto. Czy też czujecie ten wszech obecny brak? Nicość, co jak miłosierdzie (podobno) wpycha się przez najdrobniejsze zakamarki?
I choć wiem, że to niesłuszne, wrzucać wszystko do jednego worka. I choć wiem, że jakaś siła przerabia tę garstkę w aniołów. I wiem, że nie tracę nadziei, bom żywa. Ale jednak kilka duchów w pysk powinno dostać.
Zdarza mi się czytać prasę. Nieczęsto, lecz jednak. Co wtorek – tygodnik lokalny. Ale to już bardziej z przyzwyczajenia. Z sentymentu. I z czystej złośliwości. Lecz zdarza mi się czytać wielkoformatową, modną prasę. Z nudów – niczego więcej. Szczerze.
Nowinki z wielkiego świata. Bo przecież to takie ważna, kto, co, z kim, kiedy i dlaczego. Ta wiedza jest niezbędna do życia jak powietrze. Nawet bardziej! Wszakże przyjemności cenione są wyżej niż potrzeby biologiczne. Bo w końcu oddychanie jest tylko potrzebą biologiczną, nieprawdaż?
Wielkie wydarzenie. Spotkanie z autorem. Promocja książki. Czytanie fragmentów. Gala na ochy i achy. Słynny prezenter, gwiezdna prezenterka, wielka piosenkarka. Przepych i bogactwo. Tylko dla VIP-ów.
Quo vadis, literaturo, do jasnej cholery!
Quo vadis?
Gdzie ten pot, te łzy, ta krew? Gdzie poświęcenie, trwoga i ból?
Jeżeli literaturą piękną zowie się książkę odkrywającą „prawdę” o liniach lotniczych, to czymże jest kicz?
Quo vadis, literaturo? Gdzie twe zbrojne surmy? Gdzie mury, dzięki którym przez tyle wieków byłaś dostępna tylko dla wybranych? Strącono cię z piedestału, by zapychać tobą dziury w ścianach i gęby natrętom. Już nie jesteś sama dla siebie. Już nie jesteś w ogóle. Nie jesteś piękną, nie jesteś żadną. Zatruta jadem utylitaryzmu i karierowiczostwa dogorywasz.
Quo vadis?
Juliusz się w grobie przewraca! Niedługo z filigranowej czaszki zostanie tylko pył. O ile już Ne został.
Quo vadis?!
Jeśli masz tak dalej istnieć, umrzyj! Jeśli masz dalej szargać imion wielkich, zgiń raz na zawsze. Jeśli się nie odrodzisz, przeklinam cię!
Choć wciąż jako żywa nie tracę nadziei…
Być może wkrótce nie dam rady. Złamane pióro wypadnie mi z ręki. Lecz gdy nie będę mogła pisać – pluć będę.


Ina

2 komentarze:

  1. Ego rozdęte do niebotycznych rozmiarów, wieczna zabawa w udawanie uciśnionej, nadmierne skłonności do teatralnej przesady plus brak fachowej wiedzy. Studentka, która musiałaby się napocić, żeby napisać coś sensownego w rubryce „zawód”. Ciągle uskutecznianie autoprezentacji, przez co większość znajomych alergicznie reaguje na jego widok. Takie argumenty można mnożyć, inni nie są tylko przyziemnymi i bezrefleksyjnymi materialistami, a ty nie jesteś „artystką”, jak to o sobie lubisz myśleć. Wybacz, w końcu ktoś musiał zrobić finito temu festiwalowi żałosnej autoprezentacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj zamieściłam komentarz, ale go nie ma... Nie wiem, dlaczego... Zaś co do komentarza, który przeczytałam powyżej... Zastanawiam się, co skłania ludzi do pisania TAKICH rzeczy... Jakoś nic mnie tak nie irytuje, jak ta powinność, którą czują w sobie inni ludzie, aby uświadamiać nas odnośnie jakiejś tam "prawdy". Drogi Komentatorze/Komentatorko, nikt nie MUSIAŁ zrobić tego "finito", problem w tym, że widocznie bardzo chciał :-/

    Pozdrawiam - tym razem prozą

    Dulcia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger