Włoskie sny: słoń w składzie porcelany


Pojechać do pracy w obcym kraju, nie znając ni w ząb języka? Trzeba być hardkorem. Oj, nie. Trzeba być beznadziejnie głupim. I ja byłam beznadziejnie głupia. Przecież mogłam przed wyjazdem przeczytać, przejrzeć cokolwiek! Ale nie, bo po co? Po tygodniu moja mama wróciła do Polski, a ja zostałam sama, w obcym kraju, w obcym mieście, nie umiejąc się porozumieć.

Dzięki Bogu szybko się uczę. Słownik? Nie zawsze był pomocny. Ale włoski jest prostym językiem, więc choć tyle dobrego. Wszystko oczywiście Kali jeść, Kali robić. Ale aby się dogadać. Jeść, spać, myć się, sprzątać, palić. Dużo brałam na logikę. Znaczenie części słów mogłam wywnioskować z kontekstu, lub podobieństw do innych języków. Angielski znałam, liznęłam trochę łaciny.
Gorzej było, jak to ja chciałam coś powiedzieć. Zazwyczaj było tak, że rzucałam uno momento i biegłam po słownik czy rozmówki.

- Quanti anni hai?
- Uno momento
(Szuka, szuka, szuka)
- Venti!

Tak naprawdę nie venti (20), ale diciannove (19), bo ja z grudnia, ale to było łatwiej wymówić. Jak chciałam zapytać jak się na daną rzecz mówi po włosku, to rzucałam che cosa questo? (co to jest?). Jakoś dało radę. Liczyć płynnie też się nauczyłam. Chociaż to w zasadzie było akurat pod koniec mojego pobytu. A jak? Grałam z wnukiem moich staruszków w jaką podróbkę monopolly. Rzut kostką i jedziemy! Uno, due, tre…

Radio i telewizja też pomogły sporo. Do dziś pamiętam jedną z reklam włoskiej telefonii komórkowej. Trzech rozbitków. Bezludna wyspa. Jeden buduje szałas. Drugi próbuje się gdzieś dodzwonić, szuka zasięgu. Trzeci chciał napisać na plaży wołanie o pomoc (‘HELP’). Ale napisał tylko ‘ELP’. Idioto, zapomniałeś o ‘H’ – komentuje jeden. To ten dopisuje i powstaje w ten sposób ‘ELPH’. A teraz, o co w tym chodzi? We włoskim nie wymawia się ‘H’. TO głoska niema. To i kilka innych trików poznałam dzięki telewizji.

A teraz może nieco słowotwórstwa. Jeżeli chcemy powiedzieć, że coś jest małe, dodajemy formant –ina ;) (to dla rodzaju żeńskiego). Analogicznie jak w polskim –ek: kot – kotek. Dotyczy to również ludzi. Teresina to mała Teresa.

Ale nie zawsze było tak różowo. Rozmowy przez telefon, a miałam kilka takich, to była po prostu masakra. Albo moja wizyta w sklepie fotograficznym.

Chciałam kupić film do aparatu. Nie było mi wówczas dane dobrodziejstwo aparatu cyfrowego, jechałam więc na pożyczonym analogu. Najpierw pytałam moich gospodarzy, gdzie jest taki sklep. Nie mogli mnie zrozumieć, więc w końcu przyniosłam aparat i pokazałam, o co mi chodzi.
Do sklepu wybrałam się ze słownikiem. Sprawdziłam dokładnie kilka razy, jak jest klisza po włosku. Wchodzę więc, mówię bongiorno i przedstawiam sprawę. A kobieta spoziera na mnie i nie wie o co chodzi. Mówię jeszcze raz. Dalej nic. Na pewno zorientowała się, że ja nie Włoszka. Resztą, to widać już na pierwszy rzut oka. Rozglądam się, próbuję pokazać o co mi chodzi. Ale nigdzie nie widać klisz. W końcu zrezygnowana wyciągnęłam aparat.
Aaaa!
Beeeee!

Język włoski jest pełen różnych dialektów. Nie sposób je zliczyć. W Altamurze mówią jednym, ale już dziesięć kilometrów dalej tak się nie dogadasz. A klisza fotograficzna była tym czymś, czego nazwę znano tu tylko dialektowo. Ja więc ze swoim słownikiem nie mogłam zbyt wiele poradzić.

Lasciatemi cantare! – znam całe na pamięć. Ojcze nasz i Zdrować Mario również. To akurat znam i po łacinie. Ale to już głównie zasługa tego, iż moja gospodyni słuchała radia katolickiego.

Poza tym, naprawdę niewiele pamiętam. Już nie parlam po włosku. Nawet poco poco.


Ina

2 komentarze:

  1. Hehe fajne :) Z językami obcymi prawie zawsze jest wesoło. :)
    Nigdy nie interesowałam się j. włoskim, ale widzę, że jest podobny do hiszpańskiego (mój ukochany), trochę... W hiszp. też nie wymawia się "h", a przy okazji tych małych rzeczy przypomniały mi się zdrobnienia w hiszp. Dla kobiet chyba -ita, jak Juana(Joanna) - Juanita(Joasia)a dla panów - ito.
    Przyznam szczerze, że lubię jerzyki obce i też szybko się uczę, ale jestem strasznym leniem do nauki słówek, niestety. ^^' Po stokroć bardziej wole spotkać obcokrajowca i z nim gadać i uczyć się w czasie rozmowy, niż ślęczeć nad książką do nauki języka. ^^
    Czekam na kolejne relacje. ;)

    Rozpisałam się. Wybacz. ;)
    Pozdrawiam ;)
    Aru

    OdpowiedzUsuń
  2. ja się nie rozpiszę, bo jestem wściekła i mnie nosi. chciałam tylko dla odprężenia czytać więcej, więcej i więcej... szukając zauważyłam, że tu coś nowego

    :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger