Jak się nosi Ina

Hejo;)
Tak, to moja zakazana twarz na Was spoziera spod tego oka tudzież włosa.
No ale może tytułem wstępu. Dziś nieco inaczej.
Wiecie, mam nadzieję, że uwielbiam bawić się konwencjami. Różnorakimi. To też będzie więc zabawa konwencją. Szczerze, w tym temacie od x czasu przygotowuje tekst. Ale idzie mi tak wolno, że masakra. Więc póki co będzie to.
Przeglądając różne blogi widzę wyraźnie, że panuje moda na pokazywanie swoich strojów. Szczerze, nie do końca to rozumiem. No ale cóż - inni mogą, to czemu ja nie?
Tym bardzie iż...
Gdzieś na drugim końcu Polski mieszka sobie kobita, po której dzierżę w ręku papierosowe berło i władzę nad tym moim miasteczkiem. I nie chcę, aby ów osoba zapomniała, jak wygląda jej następczyni, ot co!
Co jeszcze?
Dlaczego tylko super modne stroje mają być pokazywane?
I tak dalej, i tak dalej...
A więc, jak się Ina dziś nosiła?
Ina nosiła się inowato - czyli norma. Przemieszanie z poplątaniem. Księżniczka - eklektyczka. Mówi Wam to coś? ;) Nic nie bierze się z niczego, ot co!
Zacznijmy więc od dołu.
Buty - ze sklepiku na mieście, co zowie się Viola. 4 dychy. Kupowane przed Świętami, ale już się rozwalają.
Getry - siostra mi sprzedała rok temu. 2 dychy.
Kiecka - Kupowana rok temu w parczewskim Sezamie. Podobno nie pasuje mi ten krój, bo poszerza mi tyłek. Poszerza? Ale i tak ją lubię.
Bluzka, kamizelka - od siostry. Uwielbiam dostawać ciuchy w spadku. Najlepsze w nich jest to, że są za darmo;)
Latem zakładałam do ów bluzki i kamizelki spodnie w kratkę - też od siostry. I wszyscy się śmiali, że brakuje mi już tylko rewolweru i kowbojskiego kapelusza;)
A w oddali widać moją ścianę. Choć w zasadzie to ściana mojego Jula. Obklejona zwierzątkami i nie wiem czym jeszcze.
A propos Jula...
Mmmmamo, załóż buta! Nie teraz synek, robimy zdjęcie. Mmmamoooo!!!
Julo więc też musiał być. Próbował powiedzieć "cziz", ale średnio mu wyszło.
No ale lećmy dalej.
Tu miało być widać moje kolczyki. W sumie - widać średnio i jakoś fotki kiepska, no ale czego wymagać od kamerki w laptopie. Kolczyki - od Mikołaja;) Mój mąż nazywa je graniastosłupami. Dlaczego? To bardziej jakieś dziwne wielościenne bryły - do graniastosłupów na pewno im daleko.
I bransoletka. Ostatnio się w niej zakochałam. Mój nabytek z allegro. 10 zeta. Jest cudna i nie rozstaję się z nią praktycznie. A nie jest taka zwyczajna.
Bo kamiczki, z których jest zrobiona podobno są szczęśliwe dla mojego znaku zodiaku. Póki co tego szczęścia nie widzę, ale jak na Koziorożca przystało - jam cierpliwa.

I co jeszcze? Już wiadomo, jak to Ina dziś wyglądała. Czy dobrze, czy źle - nie wiem i, szczrze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Ja czułam się dobrze. I to chyba najważniejsze.

Ale tą konwencją jeszcze kiedys się pobawię!

Ina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger