Styczeń już powoli się kończy, przydało by się więc w jakiś sposób podsumować miesiąc. Ciekawy pomysł na to mają dziewczyny z CA. Calineczkowy kalendarz. Projekt tak naprawdę olbrzymi. Szczerze - nie wiem, czy się nie zniechęcę, ale póki co, daję radę ;) Styczeń, dzień po dniu, na kwadracikach o wymiarach cal x cal. Interesujące, prawda?
Ja moje calineczki przykleiłam na zwykły, choć trochę pomazany papier. Niebieskości - bo w końcu styczeń to zima, prawda? Zwłaszcza ta za moim oknem. Znowu pada, a ja dziś dopiero co odkułam z lodu (młotkiem i śrubokrętem!) chodnik przed sklepem, w którym pracuję. Pozdrowienia dla służb miejskich, którym się nie chce nawet odśnieżyć parku w centrum. Ale już kończę tą przydługą dygresję.
Ot i moje calineczki:
Cztery ostatnie dni jeszcze puste, ale wkrótce to się zmieni ;)
Zastanawiam się nad kolorem na luty, ale mam jeszcze trochę czasu, prawda?
bardzo mi się podoba Twój styczeń!
OdpowiedzUsuńświetny pomysł z niebieskimi tłami, każdy z dni jest inny i taki... bardzo "żurnalowy" - z życia wzięty