Jak Motyl z Różą, czyli rozmowa z Sil

Był sobie kiedyś pewien Motyl. Niezwykły, bo niebieski. Motyl, jak to motyle, fruwał z kwiatka na kwiatek. A pewnego dnia stało się tak, że przysiadł na płatkach Czarnej Róży. I od tamtej pory ciut zmieniło się życie obydwu tych istot.
Ale to historia na inną bajkę.
Co więc będzie w tej? Rozmowa. Rozmowa o wszystkim i niczym. Głównie zaś, o Motylu właśnie. Gdzie Go można znaleźć?


Oczywiście, najłatwiej w sieci. W końcu każda dusza znajdzie tu miejsce dla siebie. A miejsce Motyla jest TUTAJ. Sil, bo tak nazywa się ów Motyl, stworzyła tam kawałek świata. Jakiego? To już trzeba zobaczyć samemu.
Jak przebiegała rozmowa Motyla i Róży? Ciekawie. Intrygująco. Długo. A oto i efekty:

Jak Motyl z Różą, czyli rozmowa z Sil


Ja to wiem, kilka innych osób wie, ale cała reszta nie, tak więc, dlaczego "Sil"?
Silentia... W skrócie Sil. Co prawda, ktoś stara się mnie namówić do skrótu "Silen", ale jakoś nie mogę się przekonać. Silen to imię a Silentia z imieniem nic wspólnego nie ma. Ale nie o tym ja. Przez dwanaście lat kojarzona byłam w Internecie i nie tylko tam pod innym pseudonimem, aż pewnego razu stwierdziłam "Ta pani musi odejść!" Nie da się, choć bardzo bym chciała, wymazać jej z całego Internetu i pamięci ludzi, ale staram się obecnie budować swoją nową E-tożsamość. O ile jednak poprzedni pseudonim, którego tu z oczywistych względów nie przywołam, powstawał dość spontanicznie, to nad nowym myślałam długo. Wahałam się i wahałam. Chciałam być motylem, bo czuję się motylem, jednak było ciężko. Po prostu "Motyl" to było za mało. Angielska i Niemiecka nazwa odpadała - nie podobała mi się ani trochę. Z łaciny i francuskiego wymyśliłam Papillonia. Szczęśliwa założyłam taki adres e-mail i zarejestrowałam nowe konto blogowe i... Trzy osoby, którym podałam nowy pseudonim zapytały mnie "Papillonia? To od papilotów?" Eh, mało palców nie pogryzłam ze zgryzoty - zamiast motylka stałam się papilotem. O nie! I wtedy przyszła mi do głowy inna myśl. Któregoś razu dowiedziałam się, iż jedna z moich ulubionych góry niedaleko Wrocławia - Ślęża, góra kultu od wieków, pierwotnie nosiła nazwę Góra Milczenia (In Monte Silencii). Starodawny kult, fantastyka, jedno z ulubionych miejsc na świecie, cisza - wszystko bardzo bliskie memu sercu. To przesądziło sprawę i zostałam Silentią. A Sil to mój autorski skrót pseudonimu:)
Kiedy założyłaś swojego pierwszego bloga? Co się na nim znajdowało?
Długo musiałam liczyć na paluszkach i przywoływać w pamięci różne wydarzenia, by wreszcie odkryć, jak to było z moim pierwszym i najdłużej istniejącym blogiem - UandS. Powstał na początku listopada 2010 roku. Dlaczego? Poczekam, aż sama zadasz to pytanie;) Natomiast to, co się na nim znajdowało będzie jasne, gdy rozszyfruję skrót nazwy: Usagi and Seiya Love... E, byłoby to zbyt proste, bo oprócz opowiadań o tej tematyce, czyli dalsze losy bohaterów popularnego niegdyś anime Sailor Moon, umieszczałam tam również swoje refleksje i wiersze, którymi irytowałam czytelników :D W każdym razie z założenia i w ostatecznym rozrachunku był to blog tematyczny. Czytaj blog o miłości Usagi Tsukino i Seiyi Kou z japońskiego anime Sailor Moon.
Aaa, niespodzianka, nie będzie pytania o powody założenia bloga ;D Jest za to inne - jak długo prowadzisz obecnego bloga?
Oj, szkoda. Lubię pisać o powodach ;) Żartuję - Ty jesteś boginią w tym wywiadzie :P
Kiedy założyłam? Oczywiście nie pamiętałam :P Sprawdziłam. 13 maja 2013 roku. Jak to ja - uwielbiam magię liczb. Wybrałam 13 5 13. Nikomu nie podałam adresu, nie zoptymalizowałam bloga pod wyszukiwarki. Zrobiłam wszystko, by nie dało się tam trafić bez wyraźnego zaproszenia. Przez jakiś czas tylko "dłubałam" sobie dodając jakieś techniczne rzeczy. Od niedawna dopiero prowadzę już blog regularnie. Oczywiście w miarę możliwości, bo czas mi się kurczy, eh :D
Twój blog (insideart) to swoisty miszmasz. Jest tutaj w zasadzie wszystkiego po trochę: zdjęcia, wiersze, przepisy... Dlaczego zdecydowałaś się właśnie na taki "styl" i "formę" blogowania?
Oj, brakowało mi na poprzednich blogach pewnych rzeczy. Każdy był tematyczny, a prowadziłam ich 6. W efekcie musiałam dbać o 6 blogów. Z tych 6 dwa były bardzo popularne i 2 dość popularne. Dwa raczej rzadko odwiedzane. Mimo to prowadziłam wszystkie 6. Powstawały jak grzyby po deszczu jeden po drugim. A gdybym chciała umieszczać kolejne rzeczy musiałabym założyć nowe. Bo jak tu np. umieszczać porady HR na blogu z poezją lub przepisy kulinarne na blogu z opowiadaniami o Sailor Moon? Nie pasuje, prawda? Do tego prowadziłam jeszcze blog fotograficzny. Razem 7. Nie miałam na to czasu. Teraz prowadzę jeden blog plus jeden fotograficzny, bo to inna bajka. Inside Art z podtytłuem The pArt of me - to mówi wszystko. Chodzi głównie o część mnie, o moje pasje i to, czym mogę się dzielić.
Dobrze, że wspomniałaś o HR, bo o to chciałam zapytać. "Pamiętnik" czytam z wypiekami na twarzy ;) Ale co Cię skłoniło do jego napisania?
To, co mnie skłoniło do pisania "pamiętnika" (tu przydałby się podwójny cudzysłów :D) to fakt, iż brakowało mi czegoś takiego, gdy sama stawiałam pierwsze kroki na rynku pracy. Miałam 19 lat, zaczynałam studia, ale już od razu myślałam o pracy. Nie wiedziałam wówczas, jak się do tego zabrać, a każdą rozmowę traktowałam jak spotkanie z Sądem Najwyższym, albo lepiej - ostatecznym ;D  Teraz posiadam spore doświadczenie z obu stron. Jako kandydatka i jako rekruterka.
Zawsze mnie zastanawiało jak to jest, być po tej drugiej stronie na rozmowie kwalifikacyjnej. Uchylisz rąbka tajemnicy?
Po drugiej stronie często wcale nie jest lepiej niż po pierwszej :D Jeżeli ktoś ma problemy z kontaktami z obcymi ludźmi to one nie znikną, niezależnie od strony barykady. W końcu trzeba wziąć telefon i zadzwonić do kogoś nieznajomego. Od razu mówię, że nawet wśród rekruterów i to całkiem przyzwoitych bywa z tym problem. Wielu ludzi ma też problem z odmawianiem innym. Przykro jest mówić komuś, że nie otrzymał pracy, zwłaszcza, gdy wiemy, iż jest naprawdę dobrym kandydatem. Ale cóż kandydatur mnóstwo - stanowisko jedno. Cóż robić? Jednak praca w rekrutacji może dać wiele satysfakcji i dla mnie była prawdziwą pasją. Ciągle coś się działo. Właściwie nie miałam dwóch takich samych rozmów, choć niektóre odpowiedzi się często pokrywały. Były rozmowy nieprzyjemne, były cudowne. Ludzie są różni niezależnie od tego, gdzie ich spotykamy i o tym raczej należy pamiętać ;)
Może przejdźmy teraz na nieco inne tematy. Opowiadania. Pamiętasz, kiedy napisałaś swoje pierwsze? Wiem, że to trudne pytanie ;P
Akurat kiedy napisałam pierwsze opowiadanie od początku do końca i to stricte NAPISAŁAM, bo wcześniej tylko układałam w myślach to pamiętam. Byłam w 7 klasie podstawówki (tak, tak :D jestem tak stara, że kończyłam jeszcze 8 lat podstawówki i 4 liceum :x) Gdy miałam 11 napisałam zaś pierwszą bajkę rymowaną - O Bazyliszku, ale to inna... y... bajka :D Co do mojego pierwszego zapisanego opowiadania, aż się boję tam zajrzeć. Pamiętam, że moja polonistka, która przeczytała to nieszczęsne opowiadanie o wdzięcznym tytule "Inna niż inne" stwierdziła, że jestem mistrzynią dialogów. Że oczywiście opowiadanie jest jeszcze niedojrzałe (za dojrzałe dla odmiany uważała moje wiersze), ale powinnam próbować, bo mam potencjał. Mimo to później długo nie pisałam. Do pisania opowiadań (mam na myśli pisanie sensu stricto, bo ułożyłam w głowie niezliczoną ilość) dopiero pod koniec liceum.
Opisujesz różne światy, różne rzeczywistości i sytuacje - skąd bierzesz pomysły na to wszystko?
Wbrew pozorom to właśnie to drugie pytanie jest dla mnie bardzo trudne. Nie ma jednej rzeczy, która mnie inspiruje. Czasem jest to jakieś zasłyszane zdanie gdzieś na ulicy. Czasem jakieś obrazy - tak krajobrazy jak i obrazy w ramach na ścianach :D Czasem jakieś niezwykłe imię. Kilka moich życiowych doświadczeń, choć nigdy nie opisuję postaci, które są moimi kopiami. Mówiąc o doświadczeniach życiowych mam na myśli raczej krótkie, konkretne epizody jak rozmowa z lekarką w przychodni czy też zabawna sytuacja w sklepie. czasem, co jest dość dziwne muszę przyznać, inspirują mnie moje własne wiersze. Piszę jakiś wiersz zupełnie spontanicznie, w oderwaniu od rzeczywistości i nagle przychodzi mi pomysł na opowiadanie w takim klimacie. mogłabym tak wymieniać jeszcze długo... ale, ale! Chyba za dużo zdradzam :P
To może coś więcej o tych wierszach. Co Cię skłoniło do uderzenia właśnie w tę formę?
Wiersze piszę od zawsze. Nie wiem, dlaczego. Nie pamiętam. Pierwsze układałam, gdy jeszcze właściwie nie umiałam pisać. Oczywiście żaden się nie zachował :D Później pisałam jakieś rymowanki na laurkach dla Mamy. Pisać regularnie zaczęłam od 4 klasy podstawówki :) A dlaczego? Wspominałam wcześniej o bajce o Bazyliszku. Była rymowana i bardzo spodobała się nie tylko poloniście, ale i kolegom i koleżankom z klasy. Pomyślałam wówczas, że może warto zapisywać wierszyki, które układam. W tamtym okresie odnosiłam nawet jakieś sukcesy w pisaniu wierszy, bo moja polonistka dwa razy zgłosiła je na konkurs. Samej jakoś ciężko mi podejmować takie decyzje, bo nie lubię i nie umiem się promować. Jakoś uważam to za niemoralne :x to tak, jakbym sprzedawała część siebie. Nie wiem, czy rozumiesz, co mam na myśli. Wiersze na długo były moim podstawowym hobby i czymś znacznie więcej niż hobby. Czymś ważnym. Moim miejscem w rzeczywistości. Chyba zawsze pozostaną moją najważniejszą formą wyrażania siebie i mojego patrzenia na świat.
Masz coś w stylu "notatnika na pomysły"?
Nie mam notatnika na pomysły, choć jako 15 -latka miałam. Wtedy wypisałam w zeszycie wiele pomysłów na opowiadania. Oczywiście zrobiłam to w taki sposób, że już po kilku tygodniach nie wiedziałam, o co mogło mi chodzić :D Obecnie, jeżeli mam pomysł lepszy niż te wszystkie, które krążą mi po głowie w ciągu dnia i nocy, zapisuję coś w rodzaju streszczenia. Czasem liczę na swoją pamięć, ale niestety. Od 15 lat kończy się to dokładnie tak samo...
Czy jesteś typem, który uznaje "co napisałam to napisałam", czy raczej co raz poprawiasz i modyfikujesz teksty, żeby były co raz lepsze?
Z opowiadaniami bywa różnie. Czasem stwierdzam, że jest jak jest - trudno, lecz zanim opowiadanie opublikuję, często coś ulepszam. Ale to nie jest regułą. Zdarza się, że piszę zupełnie na żywioł ;)
Masz jakąś ulubioną porę dnia na pisanie?
Nie mam ulubionej pory na pisanie. O dziwo, lepiej pisze mi się rano na pół śpiąco, ciekawe, prawda? Ale piszę o naprawdę różnych porach, właściwie, gdy tylko mam choć odrobinę czasu :)
A jak było ze zdjęciami? Kiedy na dobre zaprzyjaźniłaś się z aparatem?
Zaprzyjaźniałam się z aparatem powoli, bo w czasach gdy byłam małą dziewczynką, każdy aparat fotograficzny stanowił dobro luksusowe. Owszem, biegałam ze starym, dziwacznym aparatem Mamy od najmłodszych lat i udawałam, że robię zdjęcia. Później nawet kupiono mi film. To było na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Film był czarno-biały, bo kolorowy był za drogi, ale było mi wszystko jedno. Zresztą ostatecznie i tak ten film się przeterminował, bo nikt nie chciał wywołać zdjęć robionych przez kilkuletnią dziewczynkę. Było to po prostu za drogie. Pierwszy własny aparat - prosty kompakt (też na film oczywiście), dostałam na komunię i był to jeden z niewielu prezentów na tę okazję w ogóle. Na szczęście wszystkim w rodzinie było wiadomo, że o tym właśnie marzę. Jednak, pomimo największych chęci, nie mogłam już wtedy zostać malutką fotografką amatorką, bo po wywołaniu dwóch filmów, które dostałam wraz z aparatem, okazało się, że wywoływanie zdjęć i robienie odbitek jest szalenie drogie. Moi Rodzice nie byli zamożni, więc dostawałam góra 2 filmy rocznie i to najczęściej w okolicach wakacji, abyśmy mieli jakąś pamiątkę z wyjazdu na wczasy.
Co najchętniej fotografujesz? (jeśli jest coś takiego, rzecz jasna:)
Lubię robić naprawdę różne zdjęcia, ale najchętniej fotografuję przyrodę - zwierzęta, krajobrazy, wodę w naturze. Zaś pewnie zaskoczę niektórych, gdy napiszę, iż nie lubię fotografować ludzi. Owszem, robię takie zdjęcia, ale tego nie zaliczam już raczej do swojej pasji. Wtedy są to ZWYKŁE fotografie ;)
A jak to jest „w drugą stronę”? Chętnie sama stajesz przed obiektywem? Na blogu co prawda nie ma zbyt wielu fotografii z Tobą w roli głównej, ale może jednak?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo to zależy od mojego nastroju. Jednak, gdy zostaję już „modelką”, najczęściej żałuję tego, gdy widzę rezultat :P Zdjęcia ze mną w kadrze to zwykle jakieś zabawne fotografie z rodzinnych/przyjacielskich spotkań, które po prostu wywołują uśmiech i przywołują wspomnienia. Do innych nie pozowałam.
Masz jakieś plany na przyszłość związane ze swoim blogiem?
Nie, nie mam planów. To jest taka odskocznia od rzeczywistości, na którą tak naprawdę nie mam za bardzo czasu. Każdą chwilę, którą spędzam przy blogu powinnam właściwie poświęcić na coś innego. Chciałam stworzyć fajnego, lubianego bloga, ale to było... gdy zakładałam pierwszy blog :D Teraz prowadzę go wyłącznie dla siebie, a jak ktoś zajrzy i polubi - będzie mi po prostu miło.
A co z realnym życiem? Jaki jest stosunek Twoich bliskich do działalności w sieci? Wiedzą o tym?
Wiedzą, choć w większości nie znają adresu (nie pytają o niego). Stosunek jest różny, ale zawsze pozytywny. Jedynie Mama, która uważa, że mam talent twierdzi, że powinnam raczej spróbować coś napisać i wysłać do jakiejś redakcji, a nie wszystko udostępniać za darmo. Mama od samego początku, od pierwszego opublikowanego opowiadania (na UandS jeszcze) twierdziła "Zobaczysz, ktoś ukradnie twoje pomysły!" W kilku drobnych sprawach niestety się to sprawdziło, ale cóż robić? :) Moja przyjaciółka - Marta oraz Bratowa czytają moje opowiadania i całkiem je lubią, choć oczywiście wszystkie doskonale wiemy, że moje prace mają wiele wad. Mama czyta tylko wiersze i ogląda zdjęcia.
A teraz moje ulubione:) Co Ci daje prowadzenie bloga? Coś zyskałaś dzięki temu?
Zyskałam bardzo dużo. Swojego czasu moja próżność była mocno połechtana, zważywszy na popularność niektórych z nieistniejących już blogów. Było mi to wówczas potrzebne, bo jak czasem każdy, przechodziłam trudny okres w życiu. Ale nie tylko to. Próżność próżnością, ale przede wszystkim poznałam kilka naprawdę wartościowych osób, których nie spotkałabym pewnie nigdy, gdybym nie założyła bloga :) Ślę do Ciebie uśmiech, Inowata Różyczko :*
Blogosfera rządzi się swoimi prawami. Jedne z nich akceptujemy, inne natomiast budzą sporo emocji. Nie mamy co prawda na to zbytniego wpływu, jednak - które z tych "praw", albo raczej "zwyczajów" irytują cię najbardziej i dlaczego?
Najbardziej irytuje mnie tak zwana zasada wzajemności. Czyli "czytam i komentuję twoje posty, jeżeli ty czytasz i komentujesz moje". Uważam, że to dość nieładne świadectwo blogerów, chociaż oczywiście nie ma co generalizować. Są również tacy, którzy czytają, bo chcą, a komentują, bo mają co napisać :) Nie znoszę też krytykanctwa. Np. gdy na blog wchodzi osoba, która ma się za wielką specjalistkę w dziedzinie, choć nie ukończyła często nawet liceum i myśli, że pisząc zupełnie bezsensowną krytykę zyska popularność. Bardzo nie lubię też reklam w komentarzach typu "cześć, fajny blog, zapraszam do mnie".
Czy chciałabyś mieć wielu czytelników?
Chciałam kiedyś. Bardzo chciałam kiedyś! I zresztą miałam. Może nie jak celebryci czy artyści ogólnie znani, ale jednak znacznie więcej, niż blogerki piszące o podobnych tematach.   (Wspominałam o połechtanej próżności ;)) Ale w pewnym momencie zaczęło mnie to raczej męczyć. Raz - postawa roszczeniowa, wręcz ŻĄDANIE, abym pisała jak automat i 5 razy dziennie umieszczała nowy rozdział. Gdy zaczęłam zabezpieczać niektóre opowiadania hasłem, było ŻĄDANIE hasła. Nie lubię żądań, ludzie często zapominają, że takie panie jak Ty czy ja piszą, bo lubią. Że to nasze miejsce a nie produkt w sklepie. Zapominają, że są gośćmi u nas i stają się konsumentami.
To dlatego umieściłaś taki tekst na blogu? Bo przyznam, że mnie zaintrygowało, gdy przeczytałam go po raz pierwszy…
Tak, dlatego. Początkowo miał być stroną główną, ale jednak uznałam, że nie ma to sensu, bo niewiele mówi o mojej twórczości, którą chcę się dzielić. Lepiej więc, jeżeli potencjalny Czytelnik natknie się najpierw na próbkę tego, co publikuję. Jak będzie zaciekawiony blogiem do mojego „wprowadzenia” dotrze również. W innych przypadkach czytać tego nie musi.  W każdym razie nie chcę, aby mój blog był postrzegany jako bonus do zakupionego przez kogoś Internetu czy komputera. To nie czasopismo, za które się płaci. To część mnie.
Masz ochotę dorzucić coś jeszcze?
Mam. Blogowanie to naprawdę fajna sprawa, ale tylko wtedy, gdy ma się czym podzielić, o czym pisać, co tworzyć i posiada się do tego ( do prowadzenia bloga) właściwe podejście. Co kryje się pod pojęciem "właściwe" nie potrafię powiedzieć, bo to bardzo osobnicza kwestia. Myślę jednak, że dużo uśmiechu, sporo serca i kropla dystansu na pewno będą naszymi sprzymierzeńcami.

A Róża? Róża kłania się w pas. Zarówno Motylowi, dziękując za rozmowę, jak i wszystkim czytelnikom, którzy doczytali ją do końca ;)

3 komentarze:

  1. A Motyl dziękuje za przemiłą rozmowę i budujący wstęp ;)

    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, przeczytałam to w tym samym czasie co Sil napisała komentarz. :P

    Przeczytałam z uśmiechem na ustach i pozdrawiam Motylka z Różą.

    Kotek :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością przeczytałam ten wywiad- Twoje słowa są bardzo prawdziwe. Tak szczerze mówiąc, to zaczęłam zastanawiać się nawet, czy weszłam na Twojego bloga, czy też internet mnie źle przekierował;) Będę odwiedzać:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger