Mam jeden taki. Bez którego się nie ruszam. Nie, nie wyjdę z domu, nawet na spacer - w zasadzie, to element obligatoryjny na spacerach! Oczywiście - do telefonu. Ale telefon to tylko dodatek, liczą się one:
Słuchawki po przejściach, muzyka z przeszłością.
Zdezelowane, jak nie wiem co. Pewnie dlatego mam do nich taki sentyment. Jedna tylko działa. Druga została kiedyś (w styczniu bądź lutym bodajże) przytrzaśnięta drzwiami samochodu. Ale mi wystarczy.
Wiecznie splątane - ale takie przecież są słuchawki, prawda?
Moje magiczne drzwi do Inowatego Świata. Zakładam je - i już mnie nie ma. Czary-mary ;) Albo nie. Albo różowe okulary - zakładam, pstryk, świat jest już inny. Piękniejszy? Czasami.
Tu macie inne ciekawe gadżety.
EDIT: Dzisiaj słuchamy tego:
Ina
Bez słuchawek ani rusz, ale w lesie warto je schować do kieszeni, by słyszeć ten INNY ŚWIAT:-)
OdpowiedzUsuńA w lesie to sie zgodzę ;)
Usuńi ja się zgodzę, ani rusz! :)
OdpowiedzUsuń