To chyba jedyna walka, jaką toczę, którą chciałabym przegrać. A w zasadzie nie ja ją toczę, lecz moje zdolności. Pisałam Wam o kwiatkach? Każdego potrafię zmarnować. Ostatnio jednak w moim domu pojawiły się takie, które skutecznie opierają się moim destrukcyjnym metodom wychowawczym. Oby tak dalej!
o, a u mnie całkiem się trzymają. nawet kwitną. Ale mam tylko jeden parapet, na którym mogą stać. Drugi jest w pokoju dzieciaków i raczej nic tam nie postawię do czasu, gdy pójdą do liceum ;) A ja dziś walczyłam z kwiatkami papierowymi. Dwie godziny. Masakra, żeby ułożyć to tałatajswo tak, żeby było ok...ech ;) Dobrej nocy :)
Cześć, Ina, Często Cię widuję na znajomych blogach, więc zajrzałam :) Okazuje się, że mamy podobne metody wychowawcze jeśli chodzi o kwiatki ;p Też każdego potrafię wykończyć :( ALE...od jakiegoś roku mam dwa takie, które się nie poddają. Nie wiem, jak się taki kwiatek nazywa, ale jego liście przypominają szable wyrastające wprost z doniczki. Ma kilka odmian. Na pewno wiesz, o którym mówię.
Też tak miałam, każdego zdołałam zabić, ale odkąd zaczęłam z nimi gadać (serio!) i gładzić listki(też serio!) to doskonale daja mi odczuć swoje potrzeby i rosna jak glupie! :)
o, a u mnie całkiem się trzymają. nawet kwitną. Ale mam tylko jeden parapet, na którym mogą stać. Drugi jest w pokoju dzieciaków i raczej nic tam nie postawię do czasu, gdy pójdą do liceum ;)
OdpowiedzUsuńA ja dziś walczyłam z kwiatkami papierowymi. Dwie godziny. Masakra, żeby ułożyć to tałatajswo tak, żeby było ok...ech ;)
Dobrej nocy :)
Ale mam nadzieję, że Ci się w końcu udało, hmm? ;)
UsuńSpróbuj z kaktusami :))) Tych nie da się zmarnować.
OdpowiedzUsuńJa mam całą oranżerię kwiatów i też walczę....ale z tarcznikami.
Julio, nie doceniasz moich zdolności. Już niejednego kaktusa musiałąm wyrzucić... :P Dlatego jestem w szoku, że moje obecne jeszcze żyją ;)
UsuńMam znajomego, który ususzył kaktusy!
UsuńJak wszystkie suszę, tak kaktusy akurat przelewam ;)
UsuńA może zmień perspektywę: to kwiaty walczą o przetrwanie i mimo wszystkiego, co im wyrządzasz trwają?:-)
OdpowiedzUsuńTwarde sztuki.
Pomyślę ;)
UsuńAno twarde, uczą się życia ;)
kaktusy tez mozna usmiercic:) - a ten jest wyjatkowo wytrwaly- tylko go nie przelej zanadto:)))\
OdpowiedzUsuńmam takie same, są najodporniejsze :))) wolę hodować balkonowe, do nich mam więcej serca :D
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam poęcia jak się te roślinki nazywają... A balkonowe - lubię, ale mieszkam na parterze ;)
UsuńJa też "zajeżdżam" każdego kwiatka :) Nawet kaktusy
OdpowiedzUsuń:P
UsuńAle chyba tylko z doniczkowych, nie?
Tylko :)
UsuńCześć, Ina,
OdpowiedzUsuńCzęsto Cię widuję na znajomych blogach, więc zajrzałam :)
Okazuje się, że mamy podobne metody wychowawcze jeśli chodzi o kwiatki ;p
Też każdego potrafię wykończyć :(
ALE...od jakiegoś roku mam dwa takie, które się nie poddają. Nie wiem, jak się taki kwiatek nazywa, ale jego liście przypominają szable wyrastające wprost z doniczki. Ma kilka odmian. Na pewno wiesz, o którym mówię.
Też tak miałam, każdego zdołałam zabić, ale odkąd zaczęłam z nimi gadać (serio!) i gładzić listki(też serio!) to doskonale daja mi odczuć swoje potrzeby i rosna jak glupie! :)
OdpowiedzUsuń