Jak tak sobie czasami pomyślę... Tak, rodzice mieli ze mną pod górkę, od małego. A dlaczego już od małego, to akurat mało istotne. Naistotniejsze, że nagorzej było chyba (jeśli nie jest teraz), kiedy chodziłam do liceum.
Dziwna była ze mnie nastolatka. Przede wszystkim dzikus. Jedna psiapsiółka. No dobrze, w sumie było nas cztery. Ale przecież czwórka to nic innego jak dwie pary, prawda? No dobrze, nie tylko, ale to przecież właśnie Anna zaznazyła się tak najbardziej, jak nikt inny. Jedna drugą sprowadzała "na złą drogę". A kiedy pokłóciłyśmy się tak, że aż wychowawczyni interweniowała na wywiadówce, nasze Mamy stwierdziły, że to bardzo dobrze, jak się nie odzywamy, to przynajmniej będzie spokój:))) Ale ja nie o tym chciałam...
Byłam dzikusem. Praktycznie nie wyłaziłam z pokoju. To było moje królestwo i mój świat. A jak się raz pokłóciłam z rodzicami (o Annę, żeby było śmieszniej) to przez miesiąc widzieli mnie tylko przy jedzeniu albo w drodze z/do łazienki. Siedziałam i czytałam książki. Pożytku ze mnie nie było żadnego.
Pokój był dobry. Pokój był bezpieczny. W końcu nic złego nie mogło tam mi się stać. Po powrocie ze szkoły spałam. Ogarniałam się dopiero później i siedziałam dłuugo w nocy. Czytając, pisząc, ucząc się, a przede wszystkim, słuchając radia. W weekendy nie wychodziłam nigdzie. A książki? Cóż, były świetnym lekarstwem. Na wszystko.
Tylko...
Czytam, czytam, czytam. Poezję, prozę, dramat. A tu i ówdzie świetny cytat, tu i ówdzie piękny wiersz, coś godnego zapamiętania. I jak tego nie zgubić? Zapisywałam na karteczkach. Ale karteczki się kiedyś zgubią, co więc zrobić, aby przetrwały?
Przykleić je na ścianę!
A na ścianach miałam różne dziwne rzeczy. Karteczkowa była jedna. Nie tylko wiersze/cytaty. Również karteczki od kilku osób, tak jak ta duża na zdjęciu. Na drugiej ścianie - rysunki. Różniaste. Na trzeciej... oj... moje wyżycia dokonane za pomocą farb plakatowych.
Taaak, poój był mój, mój i tylko mój. Istne królestwo.
Dopóki się nie wyprowadziłam z domu.
W ostatnie wakacje rodzice zrobili tam malowanie. Już nie ma karteczek. Nie ma malunków i innych moich ustrojstw. Jest czysto, ładnie, schludnie.
Nie podoba mi się tam.
I jakoś mam opory przed zrobieniem "takiej ściany" teraz, u siebie. Zresztą, koty i Julek nie pozwoliłyby jej zbyt długo egzystować ;)
Ina
Moje Pierworodne Szczęście jest już prawie osiem lat poza domem, ale jej pokój jest jej. Nie śmiałbym niczego zmienić bez jej zgody, a tym bardzie przemeblować, czy pomalować:-)))
OdpowiedzUsuńAch, żeby moi też tak... No trudno, trzeba zrozumieć, zaakceptować i kochać dalej ;)
UsuńZdecydowanie tak. Na pewno nie mieli złych intencji.
UsuńJa na ścianach miałem plakaty Kory i Maanamu. Większość z ich autografami :)
OdpowiedzUsuńOoo... pewnie nie zdążyłeś zrobić im zdjęcia ;)
UsuńWtedy jeszcze nie było mnie stać na aparat. To było tuż po wymarciu dinozaurów :)
UsuńJa też malowałam po ścianie. Swoje graffiti nazwałam ,,Kroniką wypadków miłosnych", bo tam były same daty zaręczyn i rozstań z chłopakami. Często jedną od drugiej dzielił tydzień ;-))))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie da się przeczytać tych cytatów... Ciekawi mnie na jakiej ziemi rosną Czarne Róże :)
Na czarnoziemach :)
UsuńDużo tu Twardowskiego, Staffa, Osieckiej, Poświatowskiej, Kamieńskiej... Ślad zostawił Tołstoj, Bułhakow, Dostojewski, Tolkien, Nałkowska, Mickiewicz, ba, nawet Barańczak ze swoją "Chirurgiczną precyzją" wpadł miw łapki. Herbert, ale nie ten nasz, ten zagramaniczny, od SF, też był. Oprócz tego masa innych, nie zawsze godnych uwagi, bo przecież awersja do literatury współczesnej nie wzięła się znikąd.
UsuńTak, ziemia dobra, tęsknoty mogły kiełkować;)
O, to faktycznie żyzny czarnoziem :)
UsuńNa tych fiszkach masz tyle materiału na blog, że tylko siadać i pisać.
Szkoda, że nie mam takiego zaplecza, bo czasem mi brakuje pomysłów.
Tak, tylko przy takiej "glebie" ciężko wymyślić coś naprawdę swojego...
UsuńOtóż to. Też mam ciągle tez zgryz, czy aby nieświadomie nie wpadam w czyjeś koleiny. Bardzo długo mnie to blokowało i bałam się cokolwiek napisać. Na pewno każdego można zaszufladkować, podczepić pod nurt, trend, modę, styl. Twórcami własnych trendów są tylko giganci - np. Leśmian. No i niech oni będą wielcy, a ja sobie będę mała. Ja mogę robić za tło, cała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńKtoś mądry mi napisał jeszcze na starym blogu: pisz, co ci w duszy gra i resztą się nie przejmuj.
To genialna zasada :)
Sorki, strasznie ględzę :P
ale za to ględzisz fajnie :-)
UsuńNa mojej ścianie była dżungla i dzikie zwierzęta, a wszystko to wymalowane plakatówkami :)
OdpowiedzUsuństrasznie się od tego brudziła kołdra :D
Tak, od plakatówek wszystko się brudzi, ale maja one swój urok ;)
UsuńNa mojej ścianie mapa nieba, wzory matematyczne, mapa polski z zaznaczonymi znajomymi, kilka pocztówek, parę ważnych zapisków i jeszcze ten wodospad w starym, wielkim kalendarzu. Zmieniłam to sama na błękitne ściany, bo zawsze chciałam mieć błękitne. Rodzice już zapowiadają, że jak tylko na dobre zamieszkam w nowym mieszkaniu, po moim pokoju zostanie jedynie ogromna szafa wnękowa z lustrem :)
OdpowiedzUsuń:*
Mapa nieba, hmm...
UsuńMam nadzieję, że będę mogła jakoś zobaczyć wkrótce Twoje nowe ściany :*
ze mnie też pożytku nie było... bo jeśli nie czytałam (tylko że akurat zwyczajne powieści, a nie TAKĄ LITERATURĘ jak Twoja), to zadania z matmy do poduszki rozwiązywałam... ;-)
OdpowiedzUsuńnauka była naj.....
Zadania z matmy... Ja najczęściej rozwiązywałam na przerwie. Znaczy się, te zwane pracą domową. W domu mi się nigdy nie chciało. Oczywiście na pierwszej przerwie, żeby inni zdążyli spisać ;)
UsuńJakbym się trochę odnajdywała w tym co piszesz, zwłaszcza jesli chodzi o ten nocne czytanie i też byłam dziwna... trochę mi zostało na stare lata... :)
OdpowiedzUsuń