Bursztynowe Miasto. To miasto pełne wspomnień. To miasto związane z moim dzieciństwem. Miasto pełne przygód i historii. Miasto, do którego zawsze chętnie wracam. Miasto, które ostatnio odwiedziłam, po dość długiej przerwie.
Mnóstwo historii, a każda zaczyna się od...
Najpiękniejszego dworca. Wiecie, mam swoistego bzika na punkcie dworców kolejowych. Ale ten jest jedyny i wyjątkowy. Nie, nie tylko dlatego, że któregoś razu przyszło mi na nim siedzieć 3 godziny czekając na rodzinę, która miała mnie tam odebrać. Nie dlatego również, że jako mała dziewczynka zawsze mówiłam, że to kościół (ale sami popatrzcie - czy tak nie może wyglądać kościół?). Dworzec w Bursztynowym Mieście ma w sobie po prostu coś magicznego. I zawsze jest początkiem.
Początkiem o porze bezdusznej i nieludzkiej - za każdym razem tak samo. Bo od wieków do Bursztynowego Miasta jeździ się nocnymi pociągami. Tylko i wyłącznie!
Miałam 4 lata, kiedy pierwszy raz tu przyjechałam. Bo Ina była chorowitą istotą, więc pobyt na morzem dobrze jej zrobi. Dużo jodu i tam takie... no wiecie. Tym bardziej, że w Mieście jest tyle rodziny... Pani B więc zapakowała swoje dwie córy, wsiadła z nimi w pociąg i wylądowała na tymże dworcu. Tylko że, o zgrozo, Pani B zaraz wróciła do domu zostawiając obydwie same. W dobrych rękach, co prawda, ale same. Bez niej. Starsza, 12 lat, z nią nie było problemu. Ale to małe, chorowite cholerstwo, ciągle ryczało! Że chce do mamy, że chce do domu i koniec! Ryczało cale 2 tygodnie pobytu. Co prawda niewiele z tego pamiętam, mam ledwie mgliste wspomnienia, ale wszyscy inni pamiętają doskonale ;)
Dwa lata później znów odwiedziłam miasto. I historia była podobna. Trzeci raz przyjechałam tu już jako 12 latka. Też się jeszcze trochę poryczało. A potem dopiero na studiach. I teraz. Już ze swoim małym cholerstwem.
I tak jak zawsze, zaczęło się na dworcu. Pociąg przyjechał 5:15. Zaczynamy długi weekend...
Kto jest w Bursztynowym Mieście, nie może nie zobaczyć morza. I my pojechaliśmy nad morze, jak tylko ogarnęliśmy się po podróży (co troszkę trwało). Przed wyjazdem obawiałam się o pogodę. A tu proszę - słonecznie, ciepło, ale... wiało! I to jak! Ciężko było usiedzieć na plaży. Woda - kuzynka twierdziła, że jest ciepła. Ale kuzynka mieszka ta, nad morzem, więc jest przyzwyczajona. Dla mnie była zimna jak nie wiem co. Dla Jula - również. Ale trochę pokąpane było. Chwila w wodzie - a potem na piasek. Nie, nie leżeć. Co to za frajda leżeć i się opalać? Leżeć można w domu. A tu, na przykład, można by... Pozbierać muszelki i kamienie ;) I podygotać z zimna :)
Ale wszak Bursztynowe Miasto to nie tylko morze.Tak więc, jak już odfajkowaliśmy plażę, można było zająć się zwiedzaniem i łażeniem, łażeniem, łażeniem ;)
Brama Wyżynna niezmiennie informuje, na którym przystanku trzeba wysiąść. To takie sygnał alarmowy: "to już"!
Wysiadamy, mijamy bramę i lecimy;)
Tuż za Wyżynną - Złota. Moja ulubiona. Najpiękniejsza z bram ;)
Z za nią już Długaaaa ;)
Po spacerze Julek uparcie twierdził, że żadnego Neptuna to on nie widział ;)
Jako dziewczynka zawsze się zastanawiałam - dlatego to to się nazywa żuraw? Przecież z żurawiem nie ma nic wspólnego ;)
Brama Zielona :)
Tu w oddali widać budynek Zbrojowni, który zawsze przyciąga mój wzrok. Ale o Zbrojowni dzisiaj sza, zasługuje ona na osobny post ;)
Jeszcze raz Mariacki, tym razem widok z ratuszowej wieży.
I Długa z góry ;)
I tak kończy się spacer z Julem. Znaleźliśmy cudną wege - knajpkę, żeby się posilić. W planach był jeszcze Park Oliwski (do którego nigdy nie dotarłam), ale pogoda pokrzyżowała nam szyki. Lało, lało i lało, więc na pocieszenie została nam herbata u kuzynki ;) Ale to już inna historia.
Ina
PS Jedliście kiedyś budyń jaglany? Jeśli nie, to koniecznie spróbujcie ;) Jest doskonały, szczególnie w nocy, do pisania postów na blogu :)
ale cudna wyprawa i Wasze uśmiechy, a szczególnie Twojego małego "cholerstwa" :DDDDDDDDDDDD ja też lubię to miasto i marzę żeby zwiedzić je kiedyś bardzo dokładnie
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że CI się kiedyś uda, bo naprawdę, jest co oglądać ;)
UsuńIno, "depczesz" mi po piętach ;))))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Was ciepło :)
Fajnie :)
OdpowiedzUsuńWidzę że i pogoda dopisywała i humory.
Dawno tam nie byłam
Oj, humory bardzo ;) W mieście niewiele się zmienia, zawsze tak samo sympatyczne ;)
UsuńPiękne miasto, ma taki niepowtarzalny urok i styl, i ludzie w Gdańsku są jakby inni niż w Poznaniu...
OdpowiedzUsuńLubię tu przyjeżdżać choć nie robię tego często.
Serdeczności dla Ciebie i całej Rodzinki uśmiechniętej przesyłam :)
To fakt, ludzie są bardzo mili i życzliwi ;) Również pozdrawia cieplutko ;)
UsuńUwielbiam Trójmiasto! Studiowałam w Sopocie, ale masz super towarzysza podróży! :)
OdpowiedzUsuń