Bezcukrowy biszkopt. Można? Można!


Kilka osób było zaciekawionych moim ostatnim tortem, tak więc piszę ;) Przepisu na całość podawać nie będę, ponieważ masa średnio zgrała mi się z resztą (niech żyje improwizacja w kuchni). Ale na biszkopt - proszę bardzo. Tym bardziej, że biszkopcik ma uniwersalny charakter: może być zarówno blatem do tortu jak i oddzielnym"ciachem" na stole. Można też co nieco poeksperymentować, dodać owoców, bakalii... pełne pole do popisu ;)

A więc, potrzebujemy:

  • 2 szklanki mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 6 łyżek słodzidła
  • szczypta soli
  • 1/2 szklanki oleju
  • miąższ laski wanilii (opcjonalnie)
  • 1 szklanka mleka roślinnego
  • 1 łyżeczka sody
  • 2 łyżki soku z cytryny

To może jeszcze kilka słów o składnikach.

Mąka. Podobno najlepsza jest zwykła tortowa. Ja jednak od takiej stronię. Próbowałam żytnią - ale wyszło mi naprawdę kiepsko. Ciacho było takie gumowate. W drugim podejściu dorwałam pszenną pełnoziarnistą - i już było super. Wyrosło pięknie i ładnie, a do tego biszkopt miał piękny, ciemniejszy kolor.

Proszek do pieczenia - polecam bez fosforanów ;) Czasami trzeba nabiegać się sporo, aby go znaleźć, ale warto ;)

Najważniejsze w torcie bezcukrowym - słodzidło! Oczywiście, można pójść na łatwiznę i użyć cukru. Ale wtedy nie będzie to tort bezcukrowy. Co więc w zamian? Cokolwiek ;) Na pewno świetnie sprawdzi się ksylitol czy erytrol. Dobrym pomysłem jest tu również syrop klonowy lub z agawy. Stewia też zapewne dałaby radę. Mnie jednak póki co przerażają ceny tych słodzideł. Dlatego też w moim przypadku źrółem słodyczy był po prostu miód. Prawdziwy, wiejski miód. Oczywiście, przy takim rozwiązaniu biszkopt nie będzie 100% wegański (miód to jedyna rzecz, która odróżnia mnie od wegan), ale mi to nie przeszkadza ;) Użyłam 6 łyżek i mi w zupełności wystarczyło. Ciasto było słodkie, ale bez przesady. Każdy jednak ma inny gust, śmiało więc można ciut zmniejszyć lub zwiększyć ilość słodzidełka ;)

Jeśli chodzi o mleko roślinne, to w zasadzie chyba każde się nada. U mnie było owsiane - z płatków.

To co, bierzemy się do roboty?

Najpierw nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.

W jednej misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, sodę i szczyptę soli. W drugiej - mleko (ciut podgrzane), olej, miąższ wanilii, sok z cytryny i słodzidełko.
Składniki mokre łączymy z suchymi. Można mieszać łyżką, ale ja pomogłam sobie mikserem. Kiedy powstanie już gładka, jednolita masa, przekładamy ją do blachy wyłożonej papierem do pieczenia i szybko wkładmy do nagranego piekarnika. Dlaczego szybko? Ponieważ soda wchodzi w reakcję z sokiem z cytryny i ciasto zaczyna rosnąć. A musi mieć do tego odpowiednie, ciepłe warunki ;) Warto więc się pospieszyć.

Pieczemy około 45 minut w 180 stopniach. Nie wyjmujemy ciasta od razu z piekarnika - dajmy mu ostygnąć, tak co najmniej 10 minut. Z blachy najlepiej wyjmować dopiero następnego dnia. 

Mam nadzieję, że zachęciła choć kilka osób do spróbowania. Cóż - skoro nawet takie kulinarne beztalencie jak ja może dać sobie  tym radę - to musi być banalnie proste ;)

Smacznego ;)


Ina

9 komentarzy:

  1. Przynajmniej do porannej kawy popatrzyłem sobie na to wyśmienite i kuszące smakowidło:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakim cudem używamy tego samego przepisu, a Twój tort wygląda tak pięknie, a moje marnie? :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Smakowicie, że aż nieprzyzwoicie. Dla mnie biszkopt to wyższa szkoła, ale juz zaczynam do niej uczęszczać, jeszcze stoję w progu choc powoli kroczek stawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Smakowicie, że aż nieprzyzwoicie. Dla mnie biszkopt to wyższa szkoła, ale juz zaczynam do niej uczęszczać, jeszcze stoję w progu choc powoli kroczek stawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger