Pewna historia pewnej książki


 
Albowiem lubię się dzielić swoją pewną wiedzą…

Życie. Każdy z nas ma jakąś swoją filozofię życiową. Nazwaną bądź nie. Ma każdy. Jedni podchodzą do wszystkiego ze stoickim spokojem. Inni chwytają ile tylko się da. Są i dekadenci, nietzscheaniści itd. A ja? Jaką ja mam filozofię życiową?
Pewnie to się jakoś zgrabnie nazywa. Ale ja o filozofii nie wiem zbyt  wiele. Zajęcia na pierwszym roku mało mi dały w tej kwestii. Wykład półtorejgodzinny. Na który prawie nikt nie chodził. Bo nie było egzaminu, tylko wpis, a facet nie sprawdzał obecności. Poza tym… Nie nauczyłabym się zbyt wiele o filozofii. Wiedziałabym za to, jak otworzyć reklamówki jednorazowe, czy przestawić szafę w pokoju.
Moja filozofia życiowa. Jakaś jest, ale jaka? Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że tak naprawdę moją filozofią życiową jest płoszowizm. Bo jestem sobie taka, Ina Płoszowska. A eta szto?
Leon Płoszowski, to bohater książki Bez dogmatu Henryka Sienkiewicza.
Pan Henryk to dla 90% normalnych ludzi (wyłączam z tego grona polonistów) autor powieści historycznych. Ale zdarzyło mu się popełnić jedna inną książkę.
A teraz ogólny zarys powstania utworu. Pozytywizm – jak pamiętamy ze szkoły – praca, praca i jeszcze raz praca. Realizm, naturalizm i te inne sprawy. A po nim modernizm – dekadentyzmy, katastrofizmy, absynty i takie tam. Gdy Henryk eS pisał swoją książkę, widać było już wyraźnie wschodzący modernizm, który… nie podobał mu się kompletnie. Widział w nim samo zło. Zagrożenie. Ogólnie be.
Postanowił więc go wyśmiać. Ukazać takiego bohatera, który będąc ucieleśnieniem wczesnomodernistycznych koncepcji zarazem będzie ośmieszał to wszystko. Napisał więc Bez dogmatu i stworzył Leona Płoszowskiego.
Leon. Taki inteligentny dureń, jak to ktoś o nim powiedział. Bo gdy raz maszyna myślowa została uruchomiona, tak nie może się zatrzymać. I myśli. I analizuje cały świat. I wszystko przefilozofywuje. Leon. Nie wie, czego chce. Mój o sobie – sceptyk do kwadratu. Dlaczego do kwadratu? Bo jest również sceptyczny co do swojego sceptycyzmu. Nie umie się dookreślić. Nie umie sprecyzować. I ciągle wszystko analizuje.
Nie wyszedł Leon Henrykowi. A może nie. Wyszedł – nawet za bardzo. Tak bardzo, że został okrzyknięty prekursorem młodopolskich bohaterów. Bo próbując przerysować, ośmieszyć, Sienkiewicz stworzył nowe standardy. Nowe typy. Typy, które dla współczesnych mu były niezrozumiałe i wręcz komiczne. Typy, które podchwycili młodzi i dostosowali do swoich potrzeb.
Nie wyszedł mu więc modernizm w krzywym zwierciadle. Ale chęci były dobre.

A ja lubię takie drugie oblicze Sienkiewicza. Bo za Potopami nie przepadam aż tak bardzo. A to zawsze jakaś alternatywa, choć, nie powiem, książka jest zapomniana.

No i, nie powiem, ja przecież taka Płoszowska…

Ina






1 komentarz:

  1. Chciałam napisać coś mądrego, ale jakoś nie czuje się dziś na siłach ;) Potopu nie znoszę, Krzyżacy zawsze byli dla mnie bajką dla chłopców, nowelki mnie wkurzały... Może ta książka spodobałaby mi się dla odmiany?

    :* 4 u

    Dulka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger