Do it yourself kochanie, czyli jak pomalować kuchnię (poradnik dla opornych)

EDIT: Niniejszy poradnik powstał zarówno na bazie doświadczeń własnych, jak i tych współdzielonych, albowiem zawalona od góry do dołu malowaniem, pewnego dnia zawołałam na pomoc Ciocię N i Wujka W, którzy przeżywali ze mną trudy i znoje, podoboje kuchenne i inne takie tam :*

Pamiętacie, jak kiedyś wspominałam o malowaniu kuchni? To był mój mały, prywatny horror. No ale co, ja sama sobie nie poradzę? Ja sama nie pomaluję? W końcu jestem dorosła i zaradna, wobec tego wszystko mogę zrobić sama, nie? A cóż niby jest trudnego w malowaniu? Setki tysięcy razy widziałam, jak inni malują, setki tysięcy razy sama pomagałam w malowaniu, czy rodzicom, czy siostrze, czy podczas malowania u mnie (nad którym czuwał wówczas ktoś inny). Cóż to więc za filozofia?
Otóż, filozofia może i żadna, jednak łatwo popełnić masę błędów, szczególnie, jeśli się miało takie podejście jak ja. Przygotowałam więc mały poradnik, co zrobić, a także czego nie robić podczas malowania, aby wszystko poszło szybko i bezproblemowo. Taka instrukcja dla blondynek (nic nie mam oczywiście do tego koloru włosów! – tu uśmiecham się do wszystkich blondynek które znam), albo In. Bo czasami nie warto udawał mądrzejszego, niż jest się w rzeczywistości.



To lecimy?


Po pierwsze – przebierz się w najgorsze ubrania. Niby oczywiste, jednak warto o tym pamiętać. Nie, nie ma opcji, że będę malowała ostrożnie i się nie pobrudzę! ZAWSZE się pobrudzisz, choćbyś nie wiem jak uważnie malowała.

Po drugie – starannie wszystko zakryj folią. Dlaczego? Podobnie jak w punkcie pierwszym. Po to wymyślono folię żeby jej używać. Nie ma możliwości nie zachlapania. Oczywiście, możesz mieć przykładowo odkrytą podłogę i czyścić na bieżąco – to jednak bardzo czasochłonne. Możesz również po prostu szorować ją po wszystkim, jednak bardzo często jej doczyszczenie sprawia nie lada problem. Po co więc dokładać sobie pracy? Ja niestety byłam w tym miejscu mądrzejsza i folię wyjęłam dopiero w połowie malowania… No bo przecież się nie zachlapie.

Po trzecie – pomyśl o wałku. To nic, że można pędzlem pomalować wszystko. Oczywiście, że można. Zajmuje o wiele więcej czasu, ale jest wykonalne. Przynajmniej w przypadku ścian. Jeśli natomiast chodzi o sufit… Naprawdę lepiej jest malować wałkiem. Uwierzcie mi ;) Jeśli już macie wałek, pamiętać proszę o kratce, korytku, ewentualnie szerokim pojemniku na farbę. W przeciwnym razie…. Znowu pojawią się problemy ;P


Po czwarte – Świętą rację miał ten, który powiedział, że malowanie pomieszczeń najlepiej jest rozpocząć od sufitu. I tego się trzymajcie! Tu też nie ma co zgrywać mądrzejszego. Naprawdę, sprawdziłam. A szczególnie, jeżeli sufit ma mieć inny kolor niż reszta. Po raz kolejny powtórzę – ZAWSZE się zachlapie. A późniejsze poprawki…. Naprawdę, nic przyjemnego.


Po piąte – jeśli chcecie zamalować kolorową ścianę białą farbą, przygotujcie się na sporo pracy. Najlepiej jest albo zainwestować w lepszej jakości farbę, a jeśli już mamy tą najzwyklejszą, to lepiej jest mieć jej sporo. U mnie (zamalowywałam pomarańcz) potrzebne były 4 warstwy :/ Dobrze jest też nakładać kolejna warstwę dopiero w momencie, kiedy ta poprzednia jest już całkowicie sucha. Lepiej wtedy kryje, serio. Ogólnie to zamalowanie koloru jest trudną rzeczą, jednak, wszystko do zrobienia, trzeba jedynie uzbroić się w cierpliwość!

Po piąte – Naprawdę lepiej jest malować przy świetle dziennym. Nawet super jasna żarówka nie zastąpi słońca.

Po szóste –jeśli odświeżasz ściany, pomyśl też zawczasu o innych elementach w kuchni. W moim wypadku były to drzwi. Pomalowałam ściany na biało i spojrzałam na drzwi, które były niegdyś białe. Niegdyś bo obecnie wydawały się żółte. Trzeba więc było się zająć także i nimi. I tu kolejna rada – moje drzwi były drewniane, malowane farbą olejną. A ja nie chciałam kupować olejnej, bo mam do niej głęboki uraz. Nie jest prawdą, że farba akrylowa nie pokryje olejnej. Pokryje! Ale w tym wypadku także będzie potrzebne kilka warstw (u mnie na szczęście wystarczyły 3).

Po siódme – jeśli chcemy użyć dwóch kolorów – naprawdę warto użyć taśmy malarskiej. Od ręki? Widziałam jedną osobę swoim życiu, która malowała od ręki niemalże idealne proste linie. Jeśli wiec nie malujecie „zawodowo”, lepiej zainwestować w taśmę. W sumie – nie musi być malarska. Przetestowałam też zwykłą pakową – też daje radę ;)

Po ósme – jeśli wybieracie kolor pigmentowy… zmieszajcie lepiej ciut więcej niż mniej. Ciężko później zrobić drugi raz ten sam odcień.

Po dziewiąte – szpachlowanie nie jest trudne! Przed malowaniem sufitu musiałam użyć szpachli w kilku miejscach. I chociaż kilka osób mówiło mi, że to będzie schło kilka dni – wystarczyła jedna noc. Oczywiście wszystko zależy od tego, jak grubą warstwę szpachli kładziecie. Jednak nawet jeśli do tej pory nigdy tego nie robiliście – powinniście dać radę ;) Przy przeczyszczaniu jednak… Lepiej otworzyć okna (kachu kachu).



Po dziesiąte – oczywiście, że wszystko możecie zrobić sami. Lepiej jednak poprosić o pomoc przyjaciół, nawet nie wprawionych w malowaniu. W grupie raźniej! I zawsze można pomalować siebie nawzajem, prawda? ;)

A na zdjęciach oczywiście moja kuchnia po przejściach.

Ina

2 komentarze:

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger