Dzień dobry, psze pani!

A dzisiaj post z serii: co frustruje sprzedawczynię.

Dla przypomnienia, jeżeli nie wiecie, dlaczego warto być miłym podczas wizyty w sklepie, polecam przeczytać TO :)



Pracując już przez kilka lat w sklepie dziecinnym, dorobiłam się alergii na pewne zachowania klientów. Niektóre drażnią mnie bardziej, inne mniej. Oczywiście, wiele zależy od mojego humoru. Logiczne, że kiedy jestem zła lub zmęczona, wszystko może mnie denerwować. Kiedy mam dobry humor tych rzeczy jest o wiele mniej.
A dobry humor powinnam mieć zawsze. Niestety, czasami mi się to nie udaje. Chociaż się staram. Naprawdę. I nawet jak coś jest nie w porządku, to staram się być miła. W końcu to nie wina klienta, że coś tam mi nie pasuje. I staram się uśmiechać, nawet jak boli ząb. Nie zawsze mam odpowiednie podejście, ale za to zawsze pamiętam o elementarnych zasadach kultury. Niezależnie od humoru czy samopoczucia.

I nie tylko w pracy. Sama jak chodzę gdzieś na zakupy, też.
To takie proste, to takie ludzkie, że jak gdzieś wchodzimy to mówimy "dzień dobry", wychodzimy mówiąc "do widzenia", czasem po drodze jakieś "dziękuję" i "proszę" się także znajdzie.

No dobrze, zbyt wielu słów nie będę wymagać, skupmy się zatem na "dzień dobry".

Czy to takie dziwne, że oczekuję tego jednego, krótkiego zwrotu od klientów?
Dobrze, większość mówi. Jednak zawsze znajdzie się jakiś taki, 1 na 10, który wchodzi, po pierwsze, jak do obory, szarpie drzwiami, praktycznie uderza nimi o ścianę, po drugie, zachowuje się jak u siebie.
Ani "dzień dobry" ani "pocałuj mnie w...".
Nie nie nie, ja "dzień dobry" w takiej sytuacji pierwsza w życiu nie powiem. Kultura wymaga. Wchodzący się odzywa.
Piorunuję wzrokiem, a jakże!
"Dzień dobry" nie kosztuje. I nie wymaga wiele wysiłku.
I to, że mnie to irytuje aż do granic niemożliwości, nie ma akurat nic wspólnego z aktualnym nastrojem. Nawet jak tryskam energią, coś takiego potrafi mnie nieźle rozdrażnić.

Może to dziwne, że tak przejmuję się zwykłym zwrotem. Ale nic już na to nie poradzę.

Pewnie dlatego tak męczę Julka, żeby zawsze mówił "dzień dobry" :)




Ina

5 komentarzy:

  1. I masz rację, że oczekujesz od ludzi ,,dzień dobry", to oczywiste, że wchodząc gdziekolwiek, trzeba się ukłonić.
    I masz rację, że tego uczysz Julka. Dziecko kłaniające się ludziom od razu budzi bardzo pozytywne emocje i choćby z tego powodu warto, żeby to robił. Mam nastoletnich sąsiadów, którzy ani be ani me, choć bardzo dobrze się znam z ich rodzicami, praktycznie codziennie się widujemy. O takich dzieciakach się myśli niezbyt nieprzychylnie ;-P
    Dla mnie to oczywiste, że każdej starszej ode mnie osobie z mojej ulicy pierwsza się kłaniam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry pszepani :)
    (zajrzałam to się witam)
    pięknej niedzieli :*

    OdpowiedzUsuń
  3. A co powiesz na to: "niech mnie to załatwi, niech się nie martwi, no a kiedy teraz przyjedzie?!"...ilekroć to słyszę mam ochotę przywalić!

    OdpowiedzUsuń
  4. Od kiedy pamiętam w uszach jak echo brzmi fraza: grzeczny kłania się pierwszy. Stosuję tę zasadę do dzisiaj. Nigdy z tego powodu nie narzekam.

    OdpowiedzUsuń
  5. mam takie samo podejście. pewnie dlatego, że wiele lat byłam handlowcem i pewnie zachowania drażnią mnie tak samo. natomiast bardzo miło mi się zrobiło kiedy byłam ostatnio w Roosmanie i co chwila ktoś z obsługi przechodził i mówił klientom dzień dobry. ciekawe, jak te kobiety się połapały z kim się witały, a z kim nie :))))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger