Pozytywnik: C'est la vie


Ostatnio, podczas nieobecności Jula, zmajstrowałam ciasto czekoladowo-migdałowe. O dziwo, smakowało całkiem całkiem. I tylko dzięki nadludzkim wysiłkom udało mi się nie zjeść całego na raz. Chciałam coś zostawić małemu.
Udało się. Wczoraj mały wrócił do domu, zrobiłam mu obiad, a po obiedzie , deser. Tylko Julo grymasi.
Bo on już nic nie chce jeść.
Ale ja nie daję za wygraną i podsuwam mu pod nos talerzyk z małym kawałkiem. Naprawdę małym. Na trzy razu :)
Zjadł raz.
- Dobre? - pytam.
- Noo... Trochę tak, a trochę nie. - dyplomata się odezwał.
- No ale zjedz całe, przecież to tylko mały kawałeczek.
- Ale ja nie chcę. Ale ja już nie mogę.
Postanowiłam więc użyć małego szantażu:
- No wiesz co? To znowu będzie mi smutno.
A w odpowiedzi usłyszałam:
- Cóż, takie jest życie.


Ina

2 komentarze:

Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)

Copyright © 2016 Świat według Iny , Blogger