Różne przypadki chodzą po ludziach, prawda? Nie zawsze jest dobrze. Ale i nie zawsze jest źle. A burza czasem każdemu się przyda.
A to właśnie BURZA kryła się pod 28-smym symbolem w #155 Słoiku na Myśli.
Dlaczego wybrałam akurat numer 28?
Niech to pozostanie moją słodką tajemicą.
Burza. Podobno daje oczyszczenie. Tak jak i mój artżurnal. Był burzliwy. Ale i wyżyłam się trochę w ten sposób.
A tak poza tym, złota myśl z kilku ostatnich dni:
ROZCZAROWANIE - naturalny stan, jeżeli zakładasz, że otaczają cię ludzie inteligentni. Naprawdę lepiej jest mieć wszystkich za idiotów. W najgorszym wypadku czeka cię pozytywne zaskocznie.
A oto i burza:
Wiecie co to za wiersz?
Tym razem nie Słowacki. Inny bliski mi poeta. Barańczak.
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.
I półprzytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:
ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi
negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?
Na wyciągnięcie ręki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim "Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".
I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: "Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził,
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde pozostawione słowo ;)