Ale to historia na inną bajkę.
Co więc będzie w tej? Rozmowa. Rozmowa o wszystkim i niczym. Głównie zaś, o Motylu właśnie. Gdzie Go można znaleźć?
Oczywiście, najłatwiej w sieci. W końcu każda dusza znajdzie tu miejsce dla siebie. A miejsce Motyla jest TUTAJ. Sil, bo tak nazywa się ów Motyl, stworzyła tam kawałek świata. Jakiego? To już trzeba zobaczyć samemu.
Jak przebiegała rozmowa Motyla i Róży? Ciekawie. Intrygująco. Długo. A oto i efekty:
Jak Motyl z Różą, czyli rozmowa z Sil
Ja to wiem, kilka innych
osób wie, ale cała reszta nie, tak więc, dlaczego "Sil"?
Silentia...
W skrócie Sil. Co prawda, ktoś stara się mnie namówić do skrótu
"Silen", ale jakoś nie mogę się przekonać. Silen to imię a Silentia z
imieniem nic wspólnego nie ma. Ale nie o tym ja. Przez dwanaście lat kojarzona
byłam w Internecie i nie tylko tam pod innym pseudonimem, aż pewnego razu
stwierdziłam "Ta pani musi odejść!" Nie da się, choć bardzo bym
chciała, wymazać jej z całego Internetu i pamięci ludzi, ale staram się obecnie
budować swoją nową E-tożsamość. O ile jednak poprzedni pseudonim, którego tu z
oczywistych względów nie przywołam, powstawał dość spontanicznie, to nad nowym
myślałam długo. Wahałam się i wahałam. Chciałam być motylem, bo czuję się
motylem, jednak było ciężko. Po prostu "Motyl" to było za mało.
Angielska i Niemiecka nazwa odpadała - nie podobała mi się ani trochę. Z łaciny
i francuskiego wymyśliłam Papillonia. Szczęśliwa założyłam taki adres e-mail i
zarejestrowałam nowe konto blogowe i... Trzy osoby, którym podałam nowy
pseudonim zapytały mnie "Papillonia? To od papilotów?" Eh, mało
palców nie pogryzłam ze zgryzoty - zamiast motylka stałam się papilotem. O nie!
I wtedy przyszła mi do głowy inna myśl. Któregoś razu dowiedziałam się, iż
jedna z moich ulubionych góry niedaleko Wrocławia - Ślęża, góra kultu od
wieków, pierwotnie nosiła nazwę Góra Milczenia (In Monte Silencii). Starodawny
kult, fantastyka, jedno z ulubionych miejsc na świecie, cisza - wszystko bardzo
bliskie memu sercu. To przesądziło sprawę i zostałam Silentią. A Sil to mój
autorski skrót pseudonimu:)
Kiedy założyłaś swojego
pierwszego bloga? Co się na nim znajdowało?
Długo
musiałam liczyć na paluszkach i przywoływać w pamięci różne wydarzenia, by
wreszcie odkryć, jak to było z moim pierwszym i najdłużej istniejącym blogiem -
UandS. Powstał na początku listopada 2010 roku. Dlaczego? Poczekam, aż sama
zadasz to pytanie;) Natomiast to, co się na nim znajdowało będzie jasne, gdy
rozszyfruję skrót nazwy: Usagi and Seiya Love... E, byłoby to zbyt proste, bo
oprócz opowiadań o tej tematyce, czyli dalsze losy bohaterów popularnego
niegdyś anime Sailor Moon, umieszczałam tam również swoje refleksje i wiersze,
którymi irytowałam czytelników :D W każdym razie z założenia i w ostatecznym
rozrachunku był to blog tematyczny. Czytaj blog o miłości Usagi Tsukino i Seiyi
Kou z japońskiego anime Sailor Moon.
Aaa, niespodzianka, nie
będzie pytania o powody założenia bloga ;D Jest za to inne - jak długo
prowadzisz obecnego bloga?
Oj,
szkoda. Lubię pisać o powodach ;) Żartuję - Ty jesteś boginią w tym wywiadzie
:P
Kiedy
założyłam? Oczywiście nie pamiętałam :P Sprawdziłam. 13 maja 2013 roku. Jak to
ja - uwielbiam magię liczb. Wybrałam 13 5 13. Nikomu nie podałam adresu, nie
zoptymalizowałam bloga pod wyszukiwarki. Zrobiłam wszystko, by nie dało się tam
trafić bez wyraźnego zaproszenia. Przez jakiś czas tylko "dłubałam"
sobie dodając jakieś techniczne rzeczy. Od niedawna dopiero prowadzę już blog
regularnie. Oczywiście w miarę możliwości, bo czas mi się kurczy, eh :D
Twój blog (insideart) to
swoisty miszmasz. Jest tutaj w zasadzie wszystkiego po trochę: zdjęcia,
wiersze, przepisy... Dlaczego zdecydowałaś się właśnie na taki "styl"
i "formę" blogowania?
Oj,
brakowało mi na poprzednich blogach pewnych rzeczy. Każdy był tematyczny, a
prowadziłam ich 6. W efekcie musiałam dbać o 6 blogów. Z tych 6 dwa były bardzo
popularne i 2 dość popularne. Dwa raczej rzadko odwiedzane. Mimo to prowadziłam
wszystkie 6. Powstawały jak grzyby po deszczu jeden po drugim. A gdybym chciała
umieszczać kolejne rzeczy musiałabym założyć nowe. Bo jak tu np. umieszczać
porady HR na blogu z poezją lub przepisy kulinarne na blogu z opowiadaniami o
Sailor Moon? Nie pasuje, prawda? Do tego prowadziłam jeszcze blog
fotograficzny. Razem 7. Nie miałam na to czasu. Teraz prowadzę jeden blog plus
jeden fotograficzny, bo to inna bajka. Inside
Art z podtytłuem The pArt of me - to mówi wszystko. Chodzi głównie o część
mnie, o moje pasje i to, czym mogę się dzielić.
Dobrze, że wspomniałaś o
HR, bo o to chciałam zapytać. "Pamiętnik" czytam z wypiekami na
twarzy ;) Ale co Cię skłoniło do jego napisania?
To,
co mnie skłoniło do pisania "pamiętnika" (tu przydałby się podwójny
cudzysłów :D) to fakt, iż brakowało mi czegoś takiego, gdy sama stawiałam
pierwsze kroki na rynku pracy. Miałam 19 lat, zaczynałam studia, ale już od
razu myślałam o pracy. Nie wiedziałam wówczas, jak się do tego zabrać, a każdą
rozmowę traktowałam jak spotkanie z Sądem Najwyższym, albo lepiej - ostatecznym
;D Teraz posiadam spore doświadczenie z
obu stron. Jako kandydatka i jako rekruterka.
Zawsze mnie zastanawiało
jak to jest, być po tej drugiej stronie na rozmowie kwalifikacyjnej. Uchylisz
rąbka tajemnicy?
Po
drugiej stronie często wcale nie jest lepiej niż po pierwszej :D Jeżeli ktoś ma
problemy z kontaktami z obcymi ludźmi to one nie znikną, niezależnie od strony
barykady. W końcu trzeba wziąć telefon i zadzwonić do kogoś nieznajomego. Od
razu mówię, że nawet wśród rekruterów i to całkiem przyzwoitych bywa z tym
problem. Wielu ludzi ma też problem z odmawianiem innym. Przykro jest mówić
komuś, że nie otrzymał pracy, zwłaszcza, gdy wiemy, iż jest naprawdę dobrym
kandydatem. Ale cóż kandydatur mnóstwo - stanowisko jedno. Cóż robić? Jednak
praca w rekrutacji może dać wiele satysfakcji i dla mnie była prawdziwą pasją.
Ciągle coś się działo. Właściwie nie miałam dwóch takich samych rozmów, choć
niektóre odpowiedzi się często pokrywały. Były rozmowy nieprzyjemne, były
cudowne. Ludzie są różni niezależnie od tego, gdzie ich spotykamy i o tym raczej
należy pamiętać ;)
Może przejdźmy teraz na
nieco inne tematy. Opowiadania. Pamiętasz, kiedy napisałaś swoje pierwsze?
Wiem, że to trudne pytanie ;P
Akurat
kiedy napisałam pierwsze opowiadanie od początku do końca i to stricte
NAPISAŁAM, bo wcześniej tylko układałam w myślach to pamiętam. Byłam w 7 klasie
podstawówki (tak, tak :D jestem tak stara, że kończyłam jeszcze 8 lat
podstawówki i 4 liceum :x) Gdy miałam 11 napisałam zaś pierwszą bajkę rymowaną
- O Bazyliszku, ale to inna... y... bajka :D Co do mojego pierwszego zapisanego
opowiadania, aż się boję tam zajrzeć. Pamiętam, że moja polonistka, która
przeczytała to nieszczęsne opowiadanie o wdzięcznym tytule "Inna niż
inne" stwierdziła, że jestem mistrzynią dialogów. Że oczywiście opowiadanie
jest jeszcze niedojrzałe (za dojrzałe dla odmiany uważała moje wiersze), ale
powinnam próbować, bo mam potencjał. Mimo to później długo nie pisałam. Do
pisania opowiadań (mam na myśli pisanie sensu stricto, bo ułożyłam w głowie
niezliczoną ilość) dopiero pod koniec liceum.
Opisujesz różne światy,
różne rzeczywistości i sytuacje - skąd bierzesz pomysły na to wszystko?
Wbrew
pozorom to właśnie to drugie pytanie jest dla mnie bardzo trudne. Nie ma jednej
rzeczy, która mnie inspiruje. Czasem jest to jakieś zasłyszane zdanie gdzieś na
ulicy. Czasem jakieś obrazy - tak krajobrazy jak i obrazy w ramach na ścianach
:D Czasem jakieś niezwykłe imię. Kilka moich życiowych doświadczeń, choć nigdy
nie opisuję postaci, które są moimi kopiami. Mówiąc o doświadczeniach życiowych
mam na myśli raczej krótkie, konkretne epizody jak rozmowa z lekarką w
przychodni czy też zabawna sytuacja w sklepie. czasem, co jest dość dziwne
muszę przyznać, inspirują mnie moje własne wiersze. Piszę jakiś wiersz zupełnie
spontanicznie, w oderwaniu od rzeczywistości i nagle przychodzi mi pomysł na
opowiadanie w takim klimacie. mogłabym tak wymieniać jeszcze długo... ale, ale!
Chyba za dużo zdradzam :P
To może coś więcej o
tych wierszach. Co Cię skłoniło do uderzenia właśnie w tę formę?
Wiersze
piszę od zawsze. Nie wiem, dlaczego. Nie pamiętam. Pierwsze układałam, gdy
jeszcze właściwie nie umiałam pisać. Oczywiście żaden się nie zachował :D
Później pisałam jakieś rymowanki na laurkach dla Mamy. Pisać regularnie
zaczęłam od 4 klasy podstawówki :) A dlaczego? Wspominałam wcześniej o bajce o
Bazyliszku. Była rymowana i bardzo spodobała się nie tylko poloniście, ale i
kolegom i koleżankom z klasy. Pomyślałam wówczas, że może warto zapisywać
wierszyki, które układam. W tamtym okresie odnosiłam nawet jakieś sukcesy w
pisaniu wierszy, bo moja polonistka dwa razy zgłosiła je na konkurs. Samej
jakoś ciężko mi podejmować takie decyzje, bo nie lubię i nie umiem się
promować. Jakoś uważam to za niemoralne :x to tak, jakbym sprzedawała część
siebie. Nie wiem, czy rozumiesz, co mam na myśli. Wiersze na długo były moim
podstawowym hobby i czymś znacznie więcej niż hobby. Czymś ważnym. Moim
miejscem w rzeczywistości. Chyba zawsze pozostaną moją najważniejszą formą
wyrażania siebie i mojego patrzenia na świat.
Masz coś w stylu "notatnika
na pomysły"?
Nie
mam notatnika na pomysły, choć jako 15 -latka miałam. Wtedy wypisałam w
zeszycie wiele pomysłów na opowiadania. Oczywiście zrobiłam to w taki sposób,
że już po kilku tygodniach nie wiedziałam, o co mogło mi chodzić :D Obecnie, jeżeli
mam pomysł lepszy niż te wszystkie, które krążą mi po głowie w ciągu dnia i
nocy, zapisuję coś w rodzaju streszczenia. Czasem liczę na swoją pamięć, ale
niestety. Od 15 lat kończy się to dokładnie tak samo...
Czy jesteś typem, który
uznaje "co napisałam to napisałam", czy raczej co raz poprawiasz i
modyfikujesz teksty, żeby były co raz lepsze?
Z
opowiadaniami bywa różnie. Czasem stwierdzam, że jest jak jest - trudno, lecz
zanim opowiadanie opublikuję, często coś ulepszam. Ale to nie jest regułą.
Zdarza się, że piszę zupełnie na żywioł ;)
Masz jakąś ulubioną porę
dnia na pisanie?
Nie
mam ulubionej pory na pisanie. O dziwo, lepiej pisze mi się rano na pół śpiąco,
ciekawe, prawda? Ale piszę o naprawdę różnych porach, właściwie, gdy tylko mam
choć odrobinę czasu :)
A jak było ze zdjęciami?
Kiedy na dobre zaprzyjaźniłaś się z aparatem?
Zaprzyjaźniałam
się z aparatem powoli, bo w czasach gdy byłam małą dziewczynką, każdy aparat
fotograficzny stanowił dobro luksusowe. Owszem, biegałam ze starym, dziwacznym
aparatem Mamy od najmłodszych lat i udawałam, że robię zdjęcia. Później nawet
kupiono mi film. To było na przełomie lat osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych. Film był czarno-biały, bo kolorowy był za drogi, ale było
mi wszystko jedno. Zresztą ostatecznie i tak ten film się przeterminował, bo
nikt nie chciał wywołać zdjęć robionych przez kilkuletnią dziewczynkę. Było to
po prostu za drogie. Pierwszy własny aparat - prosty kompakt (też na film
oczywiście), dostałam na komunię i był to jeden z niewielu prezentów na tę
okazję w ogóle. Na szczęście wszystkim w rodzinie było wiadomo, że o tym
właśnie marzę. Jednak, pomimo największych chęci, nie mogłam już wtedy zostać
malutką fotografką amatorką, bo po wywołaniu dwóch filmów, które dostałam wraz
z aparatem, okazało się, że wywoływanie zdjęć i robienie odbitek jest szalenie
drogie. Moi Rodzice nie byli zamożni, więc dostawałam góra 2 filmy rocznie i to
najczęściej w okolicach wakacji, abyśmy mieli jakąś pamiątkę z wyjazdu na
wczasy.
Co najchętniej
fotografujesz? (jeśli jest coś takiego, rzecz jasna:)
Lubię
robić naprawdę różne zdjęcia, ale najchętniej fotografuję przyrodę - zwierzęta,
krajobrazy, wodę w naturze. Zaś pewnie zaskoczę niektórych, gdy napiszę, iż nie
lubię fotografować ludzi. Owszem, robię takie zdjęcia, ale tego nie zaliczam
już raczej do swojej pasji. Wtedy są to ZWYKŁE fotografie ;)
A jak to jest „w drugą
stronę”? Chętnie sama stajesz przed obiektywem? Na blogu co prawda nie ma zbyt
wielu fotografii z Tobą w roli głównej, ale może jednak?
Trudno
jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo to zależy od mojego nastroju.
Jednak, gdy zostaję już „modelką”, najczęściej żałuję tego, gdy widzę rezultat
:P Zdjęcia ze mną w kadrze to zwykle jakieś zabawne fotografie z
rodzinnych/przyjacielskich spotkań, które po prostu wywołują uśmiech i
przywołują wspomnienia. Do innych nie pozowałam.
Masz jakieś plany na
przyszłość związane ze swoim blogiem?
Nie,
nie mam planów. To jest taka odskocznia od rzeczywistości, na którą tak
naprawdę nie mam za bardzo czasu. Każdą chwilę, którą spędzam przy blogu
powinnam właściwie poświęcić na coś innego. Chciałam stworzyć fajnego,
lubianego bloga, ale to było... gdy zakładałam pierwszy blog :D Teraz prowadzę
go wyłącznie dla siebie, a jak ktoś zajrzy i polubi - będzie mi po prostu miło.
A co z realnym życiem?
Jaki jest stosunek Twoich bliskich do działalności w sieci? Wiedzą o tym?
Wiedzą,
choć w większości nie znają adresu (nie pytają o niego). Stosunek jest różny,
ale zawsze pozytywny. Jedynie Mama, która uważa, że mam talent twierdzi, że
powinnam raczej spróbować coś napisać i wysłać do jakiejś redakcji, a nie
wszystko udostępniać za darmo. Mama od samego początku, od pierwszego
opublikowanego opowiadania (na UandS jeszcze) twierdziła "Zobaczysz, ktoś
ukradnie twoje pomysły!" W kilku drobnych sprawach niestety się to
sprawdziło, ale cóż robić? :) Moja przyjaciółka - Marta oraz Bratowa czytają
moje opowiadania i całkiem je lubią, choć oczywiście wszystkie doskonale wiemy,
że moje prace mają wiele wad. Mama czyta tylko wiersze i ogląda zdjęcia.
A teraz moje ulubione:)
Co Ci daje prowadzenie bloga? Coś zyskałaś dzięki temu?
Zyskałam
bardzo dużo. Swojego czasu moja próżność była mocno połechtana, zważywszy na
popularność niektórych z nieistniejących już blogów. Było mi to wówczas
potrzebne, bo jak czasem każdy, przechodziłam trudny okres w życiu. Ale nie
tylko to. Próżność próżnością, ale przede wszystkim poznałam kilka naprawdę
wartościowych osób, których nie spotkałabym pewnie nigdy, gdybym nie założyła
bloga :) Ślę do Ciebie uśmiech, Inowata Różyczko :*
Blogosfera rządzi się
swoimi prawami. Jedne z nich akceptujemy, inne natomiast budzą sporo emocji.
Nie mamy co prawda na to zbytniego wpływu, jednak - które z tych
"praw", albo raczej "zwyczajów" irytują cię najbardziej i
dlaczego?
Najbardziej
irytuje mnie tak zwana zasada wzajemności. Czyli "czytam i komentuję twoje
posty, jeżeli ty czytasz i komentujesz moje". Uważam, że to dość nieładne
świadectwo blogerów, chociaż oczywiście nie ma co generalizować. Są również
tacy, którzy czytają, bo chcą, a komentują, bo mają co napisać :) Nie znoszę
też krytykanctwa. Np. gdy na blog wchodzi osoba, która ma się za wielką
specjalistkę w dziedzinie, choć nie ukończyła często nawet liceum i myśli, że
pisząc zupełnie bezsensowną krytykę zyska popularność. Bardzo nie lubię też
reklam w komentarzach typu "cześć, fajny blog, zapraszam do mnie".
Czy chciałabyś mieć
wielu czytelników?
Chciałam
kiedyś. Bardzo chciałam kiedyś! I zresztą miałam. Może nie jak celebryci czy
artyści ogólnie znani, ale jednak znacznie więcej, niż blogerki piszące o
podobnych tematach. (Wspominałam o
połechtanej próżności ;)) Ale w pewnym momencie zaczęło mnie to raczej męczyć.
Raz - postawa roszczeniowa, wręcz ŻĄDANIE, abym pisała jak automat i 5 razy
dziennie umieszczała nowy rozdział. Gdy zaczęłam zabezpieczać niektóre
opowiadania hasłem, było ŻĄDANIE hasła. Nie lubię żądań, ludzie często
zapominają, że takie panie jak Ty czy ja piszą, bo lubią. Że to nasze miejsce a
nie produkt w sklepie. Zapominają, że są gośćmi u nas i stają się konsumentami.
To dlatego umieściłaś
taki tekst na blogu? Bo przyznam, że mnie zaintrygowało, gdy przeczytałam go po
raz pierwszy…
Tak,
dlatego. Początkowo miał być stroną główną, ale jednak uznałam, że nie ma to
sensu, bo niewiele mówi o mojej twórczości, którą chcę się dzielić. Lepiej
więc, jeżeli potencjalny Czytelnik natknie się najpierw na próbkę tego, co
publikuję. Jak będzie zaciekawiony blogiem do mojego „wprowadzenia” dotrze
również. W innych przypadkach czytać tego nie musi. W każdym razie nie chcę, aby mój blog był
postrzegany jako bonus do zakupionego przez kogoś Internetu czy komputera. To
nie czasopismo, za które się płaci. To część mnie.
Masz ochotę dorzucić coś
jeszcze?
Mam.
Blogowanie to naprawdę fajna sprawa, ale tylko wtedy, gdy ma się czym
podzielić, o czym pisać, co tworzyć i posiada się do tego ( do prowadzenia
bloga) właściwe podejście. Co kryje się pod pojęciem "właściwe" nie
potrafię powiedzieć, bo to bardzo osobnicza kwestia. Myślę jednak, że dużo
uśmiechu, sporo serca i kropla dystansu na pewno będą naszymi sprzymierzeńcami.
A Róża? Róża kłania się w pas. Zarówno Motylowi, dziękując za rozmowę, jak i wszystkim czytelnikom, którzy doczytali ją do końca ;)
A Motyl dziękuje za przemiłą rozmowę i budujący wstęp ;)
OdpowiedzUsuń:*
No proszę, przeczytałam to w tym samym czasie co Sil napisała komentarz. :P
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z uśmiechem na ustach i pozdrawiam Motylka z Różą.
Kotek :P
Z przyjemnością przeczytałam ten wywiad- Twoje słowa są bardzo prawdziwe. Tak szczerze mówiąc, to zaczęłam zastanawiać się nawet, czy weszłam na Twojego bloga, czy też internet mnie źle przekierował;) Będę odwiedzać:)
OdpowiedzUsuń