Ano nie umiem. Trudno. I wszyscy muszą mi to wybaczyć. Zwłaszcza Julek, który najbardziej odczuł konsekwencje tego faktu.
Nie umiem leżeć. Smażyć się na plaży. Rozwalić się na ręczniku czy leżaku i się nie ruszać, biernie czekać, aż słońce odwali za nas całą robotę. Nie umiem leżeć. To mnie męczy. Nie po to jadę odpoczywać, żeby się wyleżeć. Poleżeć mogę w domu. Zrobić sobie dzień leniucha i nie wstawać z łóżka. I robię, nie raz. Albo jak jestem chora. Zwalniam. Leżę. Tylko, czy jak jadę na wakacje, to też mam być chora?
Nie odpocznę, jak nie połażę. Nie ważne gdzie. Morze, góry, lasy, jakiekolwiek miasto, inne niż moje. Odpocznę dopiero jak się zmęczę. Jak coś zobaczę.
Nie umiem leżeć na plaży. Tak więc, nie poleżałam sobie zbyt wiele. I Julowi też nie dałam. Chociaż on do leżenia co prawda nie był skory, ale łazić tyle też średnio miał ochotę. Momentami było chlipiąco. Ale idziemy.
Nie pojechałam nad morze się opalać. Inna sprawa, że pogoda była ku temu średnia. Ale na "łażenie" pogoda jest zawsze.
I wróciłam, zmęczona, połażona, wypoczęta. Tylko jeszcze nie do końca wszystko ogarniam. Ale jak ogarnę rzeczywistość, to na pewno napiszę coś więcej ;)
Ina
PS A zdjęcie made by Julo, oczywiście ;)
a na otwartym też byłaś ?!
OdpowiedzUsuńNa otwartym...? Gdzie?
Usuńsorki,miało być nad otwarty...morzem, ,czy tylko w rejonie Zatoki
Usuńotwartym - to moje zjadanie liter ;)
UsuńNiestety, tylko zatoka - Trójmiasto ;)
Usuńfajne fotki
OdpowiedzUsuńOj, tez nie potrafię leżeć palckiem, oszalalabym! wole czynny wypoczynek! :)
OdpowiedzUsuń