Wczoraj rano obudził mnie mój wewnętrzny Czort. Obudził i kazał natychmiast wyjrzeć przez okno. Po co? Po błękit nieba i piękne słońce.
- Ooo, nie! - mówię mu - Nie nabierzesz mnie tym razem. To co, że słońce? To co, że niebo tak cudne. Jest mróz! Mróz jak cholera! I do tego wieje.
- I co z tego? - odparł czort.
Krótka wymiana bezsensownych zdań. Bo on mnie ciągnął. Chciał koniecznie, abym wyszła z domu. A ja byłam uparta. Ale w końcu znalazł odpowiedni argument...
- Bo przecież jak jest tak zimno, tak zimno, to... Nikt normalny nie wyjdzie z domu, jeśli nie musi. I odludzia pozostaną odludne.
...
Tak więc, wyszłam. Łapiąc słońce.
A ono skubane chowało się co i rusz. Na przykład w wodzie.
... czy w gwiazdkach na trawie...
Albo najprościej - za drzewami.
Ale to moje słońce. I mój czort. I moje odludne odludzia.
Powietrze mroźne. Ale jakie rześkie!
Wiało? A i owszem.
Ale przecież kto normalny wyjdzie z domu w taki mróz, jeżeli nie musi?
Ina
Jesteś dobrym człowiekiem, Ino. Tak, dobrym, bo poczułaś się w obowiązku zadbać o... bezludzia w mroźny dzień:-)
OdpowiedzUsuńOjtam ;) Ktoś przecież musi ;)
UsuńOj tak, zimno było!
OdpowiedzUsuńTrzecie od końca....super!!
piękne zdjęcia :) warto było wyjść :) czasem trzeba się po prostu zmobilizować:)
OdpowiedzUsuńWarto ;) I dla zdrowia to dobrze robi ;)
UsuńTakie chwile z naturą i aparatem bezcenne a jeszcze możemy sie nimi pochwalić, podzielić z innym. Super połapałaś to słoneczko:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z mroźnego mego miasta:)