A moje okno wychodzi na wschód. W zasadzie nawet dwa okna. I drzwi, chociaż one akurat zwrócone są twarzą ku północy.
A moje okno wychodzi na wschód. Przed nim rośnie duży orzech, który każdej jesieni straszy spadającymi kamieniami.
A moje okno wychodzi na wschód. Dlatego tylko rano, na początku, w domu jest dużo światła. Albo i nie.
A moje okno wychodzi na wschód. I nieraz, jak wczoraj, stroi sobie ze mnie żarty. "Spójrz w niebo! - mówi - to będzie piękny dzień!". A potem ten piękny dzień płata mi figla wiatrem i śniegiem.
A moje okno wychodzi na wschód. To okno poranków. Na nich się skupia, nie myśląc wcale o zachodach.
A moje okno wychodzi na wschód. I chociaż ostatnio nie ma w nim słońca, wiem, że ono gdzieś tam się chowa.
Bo przecież jest.
Bo przecież to okno na wschód.
Ina
Ciekawa narracja:-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńI u mnie wczoraj niebo się różowiło, ale widać były to próby przed premierą :)))
OdpowiedzUsuńPierwsze zdjęcie super :*
Ech, a mówi się, że show must go on... ;)
UsuńMam okna na wszystkie strony świata i zero słońca ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
Tak, chwilowo z żadnej strony go nie ma ;)
UsuńPiękna opowieść :) Tylko poczekaj cierpliwie, a niedługo tego słońca będzie pod dostatkiem
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam... I z tego, co tu widzę, nie sama ;)
Usuńpiękne słowa i jak zawsze piękne zdjęcia:) pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuń